obiad jak z restauracji
Jedną z bieszczadzkich restauracji odwiedziła wraz z mężem i dwójką dzieci moja koleżanka z redakcji, Ola. Rodzina, wybierając lokal, sugerowała się wysoką oceną w internecie . Na ostateczny wybór wpłynął też fakt, że lokal wygląda jak statek , a co za tym idzie, był magiczny klimat i prawdziwa frajda dla maluchów w jednym.
Będzie będzie smakował jak z najlepszej restauracji. Agnieszka Morawska Jeśli nie wiesz, co zrobić na niedzielny obiad, to sięgnij po sprawdzony pomysł. Kotlet schabowy! Brzmi mało
surówka jak z chińskiej restauracji klementynka Zaraz po zrobieniu jest chrupiąca ale im starsza tym lepsza. Dlatego gdy planujemy większą imprezę czy rodzinny obiad możemy spokojnie przygotować ją dzień lub dwa wcześniej. Mi osobiście bardziej smakuje niedługo po zrobieniu, kiedy warzywa są dość twarde i chrupkie.
Wymyślenie dania obiadowego nie zawsze okazuje się prostym zadaniem. Gdy rodzina czeka głodna przy stole, a czas nagli, trzeba przygotować coś na szybko. Finalistka MasterChefa pokazała danie, które skrywa w sobie nieoczywisty składnik. Nadaje nie tylko dobrego smaku, a także dobrze się prezentuje. Z pewnością nie domyślisz się, co to takiego.
Składniki kuchni albańskiej mają swoją długą i znamienitą historię, oliwa z oliwek, wino, bakalie, owoce morza. Mieszają się one z dzisiejszymi wpływami tureckimi, greckimi oraz włoskimi. Znajdziecie tutaj także dość nietypowe dania jak na nasze standardy – mięsny deser czy koźlina na obiad. Oto przewodnik po kuchni w Albanii.
nonton film fast five sub indo rebahin. Idziesz do restauracji. Jedzenie jest pyszne. Zamawiasz przystawkę, potem danie główne, rozważasz jeszcze deser, ale w połowie obiadu czy kolacji wiesz już, że masz dość. Ale jak to, wyrzucić takie dobre jedzenie? Z drugiej strony, wpychać na siłę? Bez sensu. Na szczęście jest rozwiązanie, o którym nie każdy myśli: resztki z obiadu (tzw. doggy bag). Jasne, są miejsca, gdzie porcje są niewielkie, można też podzielić się jednym daniem na 2 osoby, można wybrać menu degustacyjne, które zwykle obliczone jest tak, żeby spróbować wielu dań z karty, ale nie przejeść się. Jednak dla większości Polaków (to są dane statystyczne) liczy się cena. Z moich obserwacji (głównie lektura opinii w Zomato czy wręcz na stronach facebookowych restauracji) wynika też, że drugim wyznacznikiem jest ILOŚĆ. Jakiś czas temu trafiłam na recenzję Atelier Amaro w blogu Dania kontra Ania. Komentarze? „dania małe i nie mówię o cenie”, „za te pieniądze niektórzy muszą miesiąc przeżyć” czy „źle bym się czuła, wydając tyle pieniędzy na takie maleńkie porcje” – a to tylko pierwszych kilka. Dalej nie jest inaczej. Innymi słowy – liczy się smak potrawy (Polacy uwielbiają np. pizzę), ale liczy się też ilość na talerzu (dlatego jedna z pobliskich pizzerii reklamuje się pizzą o średnicy bodajże 60 cm). Nie mam z tym problemu – posiłek w Atelier Amaro to nie tyle obiad czy kolacja, co doświadczenie. Kto chce duży posiłek, idzie w inne miejsce. Ale jeśli już stoi przed Tobą półmisek wypełniony ziemniakami, mięsem i warzywami, nie musisz wybierać między niestrawnością z przejedzenia a „wyrzucaniem pieniędzy”. To naprawdę nic wstydliwego, poprosić kelnera o zapakowanie resztek na wynos. Jasne, są takie dania, które trudno zapakować, ale typowe drugie danie obiadowe, pizza czy makaron z sosem doskonale nadają się do powtórnego podgrzania. O ile są dobrze zrobione – a to też dodatkowy czynnik wpływający na ocenę w restauracji. Na zdjęciu – resztki z obiadu z Karczmy Bałkańska Dusza. To bardzo duża porcja, było takich dwie. Jedzenie jest wyjątkowo smaczne i pełen dzień w lodówce nic mu nie zaszkodził.
Obiad i kolacja we Włoszech, szczególnie jedzone w restauracjach i innych lokalach gastronomicznych, to temat często wzbudzający emocje. Z jednej strony są osoby, które nie wiedzą, jakie zasady i zwyczaje warto znać idąc we Włoszech do restauracji. Z drugiej strony są pracownicy lokali, którzy nierzadko irytują się zachowaniem nieświadomych turystów, między sobą je komentują i niestety często mają rację. To jest tekst przede wszystkim dla osób zaczynających swoją przygodę z Italią oraz średnio zaawansowanych miłośników Włoch, ale nie tylko. Jest też pewna grupa osób, która wie, jak nie wypada się zachowywać, czego nie robić, ale woli postępować po swojemu. Temat nie jest łatwy, ale wierzę, że docenicie ten tekst. Co zazwyczaj jedzą Włosi na obiad i kolację? Pisanie o potrawach jadanych przez Włochów z całej Italii byłoby co najmniej lekceważeniem odrębności kulturowej i kulinarnej poszczególnych regionów, dlatego zamiast rzucać nazwami konkretnych dań skupmy się na zwyczajach żywieniowych, a te są podobne. Pierwsze posiłki Włosi jadają bardzo skromne, o czym pisałam w poście Włoskie śniadanie (lektura obowiązkowa dla początkujących, którzy nie chcą doświadczyć niemiłej niespodzianki). Obiad nie jest najbardziej obfitym posiłkiem dnia. Zazwyczaj jada się go na ciepło, ale w upalne dni można równie dobrze zastąpić typowy obiad zimną przekąską. Na Sycylii mogą to być choćby lody w bułce – brioche con gelato. Typowy włoski obiad to porcja makaronu i warzywa, choćby w formie sałatki. Popularna jest też sałata z dodatkiem jedynie soku z cytryny i oliwy z oliwek. Ziemniaki jada się rzadko, częściej na północy, zazwyczaj jako frytki lub smażone talarki. Kolacja jest najbardziej obfitym posiłkiem w ciągu dnia. Zazwyczaj jest to pierwsze i drugie danie, a gdy jest specjalna okazja bądź przychodzą goście, to przed głównymi daniami na stole pojawiają się przystawki, a po głównych daniach deser – lody, owoce czy inne słodkości. Gdy Włosi odwiedzają się w domach na kolacji lub na świątecznych obiadach, to jest taki zwyczaj, aby to goście przynieśli słodkości zjadane po posiłku. Pierwsze danie to często makaron lub risotto, a na północy kraju zupa, choć jeśli jadło się pastę na obiad, to na kolację już nie. Drugie danie to zazwyczaj mięso lub ryba, ale główne danie może być równie dobrze jedno i do tego przystawki. Nie zapominajmy również o winie, którego nie może zabraknąć. Co więcej, po definitywnym skończeniu posiłku pojawia się często taka kropka nad „i”, którą jest kieliszek czegoś mocniejszego. Może to być amaro, limoncello, na Sycylii też słodkie wina – vino dolce albo vino liquoroso – lub grappa, bardziej popularną na północy kraju. To jednak nie koniec, bo często proponuje się jeszcze wypicie espresso (małej, bardzo mocnej kawy) i nie ważne, że zegar zbliża się już do północy. No dobrze, a co z tą mityczną pizzą? Obiad i kolacja we Włoszech, a jedzenie pizzy Wbrew stereotypom i powszechnemu wyobrażeniu o mieszkańcach Italii wcale nie jedzą oni pizzy codziennie. Co więcej, pizzę na ciepło jada się wieczorami i zazwyczaj w towarzystwie lub jako szybką przekąskę, dostarczaną do domu na wynos. Pomijając rzadkie wyjątki, pizzy nie jada się na obiad, no chyba, że mówimy o pizzy sprzedawanej na kawałki jako szybka przekąska. Generalnie pizza na ciepło zamawiana do stolika w porze obiadowej to w większości oferta stworzona na potrzeby turystów. Wtedy niestety często można się natknąć na mrożoną pizzę podgrzewaną w mikrofalówce. Dlaczego? Bo – pomijając pojedyncze pizzerie działające cały dzień, na przykład w Neapolu – piece do pizzy rozpalane są dopiero wieczorami. Jedzenie mięsa we Włoszech Z mięsem we Włoszech jest tak, że im dalej na południe tym mniej jest popularne. Oczywiście jada się je w każdym regionie Włoch, ale na samej północy w górach jest ono podstawą lokalnej kuchni, natomiast na Sycylii często trudno je znaleźć w menu lokali, szczególnie na wybrzeżu. Dlaczego? Bo tam królują ryby i owoce morza. Zaryzykuję stwierdzenie, że o ile Sycylijczycy robią genialne frutti di mare czy słodkości, to do mięsa nie mają dobrej ręki. Faktem jest, że na Sycylii rzadko kiedy jadam mięso, ale najgorsze mięsne doświadczenie w historii moich włoskich podróży mam właśnie z Sycylii. I wcale nie było to tanie mięso. To nie oznacza, że nigdzie nie zjecie tam dobrego mięsa, ale uczulam, by na mięsne menu się nie nastawiać. Nierzadko spotykam się – czy to w Waszych komentarzach czy w opowieściach mieszkańców południowych Włoch – że przyjeżdżają Polacy i są rozczarowani, że w menu nie ma schabowego z ziemniakami i kapustą. No moi drodzy, to jest już brak elementarnej wiedzy o miejscu, do którego się jedzie. Bardzo dobre mięso jadałam na południu Włoch w Alberobello (klik do przewodnika), pozostałe warte wspominania doświadczenia z potrawami mięsnymi mam z regionów położonych na północ od Rzymu. W Toskanii bezkonkurencyjna jest bistecca alla fiorentina, nad jeziorem Garda uwielbiam i zawsze zamawiam jako przystawkę genialne carne salada. W górach wyborne mięso zjecie na każdym kroku. Pomijam tutaj salami i wędliny, choć w sycylijskich sklepach łatwiej znaleźć te produkowane na północy, niż wyroby z wyspy. W jakich porach dnia jada się we Włoszech i dlaczego? Po lekkich śniadaniach jedzonych rano przychodzi pora na wczesny obiad, zazwyczaj około południa lub tuż po południu. O godzinie piętnastej każdy Włoch jest już zazwyczaj najedzony i może się oddać popołudniowemu relaksowi zwanemu popularnie sjestą. Po pracy – ale przed kolacją – przychodzi czas na aperitif, o czym pisałam w poście „Aparitivo – kwintesencja włoskiego dolce vita„. Kolację jada się bardzo późno, nawet po godzinie 21. W dużej mierze zwyczaj ten związany jest z letnimi upałami. Gdy termometr pokazuje 40°C mało kto ma ochotę na konkretne jedzenie, szczególnie ciepłe. Głód pojawia się dopiero po zachodzie słońca, gdy temperatura nieco spadnie. Tak późna pora posiłku wiąże się z kolei ze skromnym śniadaniem, bo kto zmieściłby obfite śniadanie po późnej i bardzo sycącej kolacji. I jeszcze jedno, w sumie najważniejsze. Włosi kochają jeść, kochają spędzać czas na wspólnych, długich posiłkach i kochają rozmawiać o jedzeniu. Świadomość tego faktu jest absolutną podstawą i wyjściową do zrozumienia ich stylu życia. Zamykanie sklepów na czas tzw. sjesty Nie zliczę, ile razy czytałam narzekania na włoski tryb dnia i zamykanie sklepów o trzynastej lub pół godziny później i ponowne otwieranie po szesnastej. Dotyczy to zarówno sklepów spożywczych, jak i butików z ciuchami. Nie wynika to z lenistwa ani z chęci zrobienia na złość żądnym zakupów turystom, a po prostu z potrzeby pójścia na przerwę obiadową. Oczywiście to też nie jest regułą wszędzie, bo w sezonie w miejscowościach bardzo turystycznych wiele sklepów decyduje się pracować cały dzień, by jak najwięcej zarobić. Coraz częściej od obiadowej przerwy w działalności odchodzą też duże sklepy sieciowe. Tego się nie je i nie pije we Włoszech Powoli zbliżamy się do błędów popełnianych przez turystów, ale zanim dobrniemy do sedna, to wspomnę jeszcze pokrótce o tym, czego absolutnie nie zamawiać, o co nawet nie prosić ani nie pytać, by nie doprowadzić kelnera do rozpaczy. Pizza z ananasem Nie ujmując nic ananasowi, ale pizzy po prostu nie jada się z owocami i basta. A jeśli ktoś je to lepiej, żeby Włoch tego nie widział. Jeśli spotkalibyście w menu włoskiej knajpy pizzę z ananasem, to jest to najlepszy sygnał do odwrotu. Prawdziwej włoskiej kuchni tam nie zjecie. Ketchup i sos czosnkowy Pyszny i aromatyczny sos pomidorowy, którym smaruje się ciasto przed nałożeniem dodatków jest w zupełności wystarczający. Ketchup do pizzy, tudzież inny sos, to profanacja i wymysł zza oceanu, który potrafi nieźle podnieść ciśnienie miłośnikowi tradycyjnej włoskiej kuchni. Cappuccino do kolacji Kawę z mlekiem we Włoszech pije się tylko do południa. Wypicie cappuccino wczesnym popołudniem jeszcze jakoś ujdzie, ale wieczorem lub połączenie go z pizzą czy owocami morza to prawdziwa wtopa. Nigdy tego nie róbcie! Parmezan do makaronu z rybą lub / i owocami morza Parmezan to wspaniały ser, który uszlachetni i poprawi smak niejednego dania z makaronem. Włosi mają jednak swoje zasady używania parmezanu, a jedna z nich mówi, że absolutnie nie pasuje on do potraw z rybami i owocami morza. Ale skąd wiedzieć, do jakiej pasty można dodać parmezan, by nie podnieść ciśnienia kucharzowi? Najczęściej kelner sam poda Wam parmezan, jeśli zamówicie danie, do którego ser ten pasuje. Jeśli parmezanu nie podaje – a jest to porządny lokal serwujący kuchnię na przyzwoitym poziomie – to znaczy, że nie powinno się sera używać. Herbata we Włoszech Ten temat nie jest powiązany bezpośrednio z obiadem i kolacją, ale ponieważ jest to post dla początkujących, to warto wspomnieć. Wiecie, od czego zaczynam pakowanie się na podróż do Italii? Od herbaty. Uwielbiam herbatę i z trudem się bez niej obywam, dlatego chcąc pić dobry napar muszę go przywieźć z Polski. We Włoszech herbata nie jest popularna. O ile na północy można w niektórych kawiarniach wypić przyzwoitą herbatę, to na południu znalezienie takowej graniczy z cudem. Mało tego, gdy zapytacie Włocha – czy to u kogoś w domu, czy w knajpie – o gorącą herbatę, to od razu pomyśli, że coś Wam dolega. Bo herbatę – ziołową – pija się tutaj tylko w przypadku problemów ze zdrowiem. Dlatego też między innymi czajnik elektryczny jest tak rzadko spotykany w apartamentach na południu. Ja mam swój czajnik elektryczny w wersji mini i zabieram go w podróż. A gdy wybieram się na totalne zadupie, to zabieram dodatkowo normalnych rozmiarów kubek, bo zdarzało się, że nawet tego nie miałam w apartamencie. Dodam jeszcze, że w apartamentach wynajmowanych przez Polaków zazwyczaj są duże kubki i czajnik, gdyż rodacy – nawet ci mający w sobie już więcej z Włocha niż Polaka – bardziej potrafią wyczuć potrzeby swoich gości zza Alp, niż sami Włosi. Wracając jeszcze do herbaty w knajpach. Znam zabawną historię z Sycylii, gdy kelner poproszony o gorącą herbatę podgrzał w mikrofalówce pewien zimny, słodki napój zwany „herbatą”. Tak wiec Kochani, zabierajcie swoją herbatę, bo zrozumienia na południu w tym temacie nie ma co szukać. Świeże pieczywo we Włoszech I jeszcze przemycę szybkie info na temat pory, w której można kupić ciepłe pieczywo. Piekarnie – panificio – zaczynają pracę rano, przy czym to nie jest to samo rano, co w Polsce, o nie. Jeśli tutaj piekarnia otwiera się o ósmej, to i tak jest dobrze. Co więcej, ciepły chleb pojawia się zazwyczaj nieco później. Druga tura świeżego pieczywa zazwyczaj dostępna jest od mniej więcej godziny siedemnastej. Wtedy też asortyment piekarni zazwyczaj jest szerszy, bo do pieczywa dochodzą także przekąski typu pizza na metry czy inne mączne smakołyki. Nie przestawiajcie stolików w knajpach Dwa lata temu w jednym ze schronisk górskich w Dolomitach zajęłam stolik z najlepszym widokiem na góry. Był wolny, więc dlaczego miałabym nie skorzystać? Po kilku minutach przyszła para młodych Niemców. Wyraźnie nie spodobało im się, że ta najlepsza miejscówka jest już zajęta, więc facet chwycił swój stolik i wyniósł go kilka metrów za taras lokalu, ustawiając centralnie w moim polu widzenia. Nie omieszkałam zareagować, ale nie byłam z tym zostawiona sama sobie, bo na faceta ruszyła także obsługa i kazała mu natychmiast ustawić stolik na swoim miejscu. Nie chodzi tu jednak o bezczelne zachowanie tego człowieka, a o miejsce, które ściśle jest wyznaczone na stoliki ustawione na zewnątrz lokali. Od powierzchni zajmowanej przez stoliki na placach czy ulicach miast władze lokalne pobierają niemałe podatki, wyznaczając jednocześnie dokładnie obszar, który stoliki te mogą zajmować. Jeśli przekroczy się wyznaczoną strefę, to lokal może zapłacić mandat. Znam osobę, która jeszcze kilka lat temu prowadziła swój lokal gastronomiczny ze stolikami na chodniku. Jednym z elementów działalności wywołującym u tej osoby największy stres były właśnie mandaty od miasta za stoliki przekraczające wyznaczony obszar. Gdybyście chcieli usiąść w lokalu większą grupą, to też lepiej zapytać kelnera o możliwość połączenia stolików, zamiast brać sprawę we własne ręce. To straszne coperto Pozostańmy częściowo w temacie stolików w lokalach. Spora część podróżujących do Italii sądzi, że tak bardzo znienawidzone coperto jest opłatą za serwis, tudzież za nakrycie lub napiwkiem dla kelnera. To jest oczywiście prawda, ale nie cała. Nie jest to napiwek, a dodatkowo w coperto zazwyczaj ukryta jest też opłata za korzystanie z toalety oraz partycypacja w kosztach podatku od miejsca zajmowanego przez stoliki na zewnątrz. I to jest powód, dla którego często się zdarza, że coperto naliczane jest każdemu, kto usiądzie przy stoliku. Nie ważne, czy i co zamówił, ważne że usiadł. Niestety, ale niezrozumienie tej opłaty wiąże się później z przykrymi sytuacjami. Całkiem niedawno słyszałam opowieść, jak to para z Polski usiadła w restauracji. Tylko jedna osoba zamówiła jedzenie, druga wzięła tylko napój, ale jak otrzymali rachunek z coperto dla obojga, to zrobili awanturę i wyszli nie płacąc spornej kwoty. Dodam jeszcze, że od jakiegoś czasu powoli lokale we Włoszech zaczynają odchodzić od coperto wliczając te koszty po prostu w cenę potraw. Tak będzie z pewnością lepiej, szczególnie dla turystów nieznających włoskich zwyczajów, ale jeszcze przez długi czas należy się liczyć z koniecznością dodatkowej opłaty. Warto najpierw zajrzeć do menu, gdzie zazwyczaj na początku lub na końcu jest podana kwota coperto. Jeśli jej nie ma to zapytajcie kelnera. Stawki te są zróżnicowane i zależą od klasy lokalu. Obecnie najczęściej jest to 2 euro od osoby, ale bywa też 3 euro, a najwięcej zdarzyło mi się płacić coperto w wysokości 4 euro od osoby. Obiad i kolacja we Włoszech w restauracji, trattorii, osterii – godziny i zwyczaje Podstawowa i zarazem najważniejsza informacja dla osób zaczynających podróżowanie po Italii jest taka, że jakieś 95% restauracji, trattorii, osterii i pizzerii nie jest czynna przez cały czas od południa do wieczora. Mają one swoje ściśle określone godziny i wynika to ściśle z pór posiłków jedzonych przez Włochów. Co więcej, większość lokali w jeden dzień tygodnia jest nieczynna, przy czym każdy ma inny dzień. Najczęściej jest to poniedziałek, ale równie dobrze może być też czwartek. Nie zliczę, ile razy czytałam i nadal czytam komentarze rozczarowanych osób, które chciały zjeść obiad o szesnastej czy siedemnastej, a tutaj wszystko pozamykane. Co więcej, część tych osób ma pretensje do Włochów. Kochani, ten kraj jak mało który przywiązany jest do swoich tradycji, dlatego nie bądźcie źli na restauratora, który o piętnastej zamyka i nie wpuści Was do środka. Oczywiście są wyjątki. Wiele lokali w miejscach bardzo turystycznych, takich jak Wenecja czy Florencja, czynne są cały dzień licząc na głodnych turystów o siedemnastej. Także niektóre słynne pizzerie Neapolu otwarte są od południa do późnych godzin wieczornych, ale już w mniej turystycznych miejscowościach trudno znaleźć miejsce, gdzie można zjeść coś ciepłego pomiędzy porą obiadu a kolacją. Co zrobić, jeśli jesteście bardzo głodni? Często – ale nie jest to regułą – otwarte cały dzień są bary z gotowymi przekąskami wystawionymi za szybą, gastronomie sprzedające jedzenie na wynos, tanie lokale takiej jak rosticceria lub tavola calda, bardziej popularne na południu. Można tam kupić pizzę na kawałki lub na metry z dostępnych za ladą, podgrzewaną na życzenie w mikrofalówce (to nie to samo co tandetna knajpa dla turystów, która sprzeda Wam na obiad mrożoną pizzę „upieczoną” w mikrofalówce), arancini, panino (kanapki) czy nawet sałatki. Obiad (pranzo) Każdy lokal ma własne godziny otwarcia, ale reguła jest tak, że w porze obiadowej restauracje, trattorie, osterie i tawerny otwierane są w południe lub krótko po południu, a kończą przyjmowanie klientów o czternastej lub po czternastej. Kończą przyjmowanie klientów nie oznacza, że są zamykane. Po prostu nie ma możliwości przygotowania oraz podania posiłku na piętnaście minut przed zamknięciem o piętnastej i w większości przypadków tuż przed piętnastą już nie zostanie przyjęte zamówienie. W ogóle nietaktem jest przyjście na ostatnią chwilę. Niektóre lokale Was obsłużą, ale to będzie oznaczało, że pracujący tam ludzie zostaną po godzinach pracy. Kolacja (cena) Kolacja to posiłek, który z założenia celebruje się dłuższy czas. Lokale w porze wieczornego posiłku otwierane są najczęściej o dziewiętnastej, ale część otwiera się o dwudziestej, a cześć – choć niewielka – o osiemnastej. Jeśli pizzeria otwierana jest nawet o osiemnastej, to nie ma szans, że wtedy przyjęte zostanie od Was zamówienie, lub może zostanie przyjęte, ale realizacja będzie wstrzymana. Piec do pizzy potrzebuje czasu, aby się nagrzać. Pracownicy pizzerii zazwyczaj tuż po otwarciu dopiero przygotowują się do rozpoczęcia realizacji zamówień, dlatego lepiej jest przyjść dopiero około dziewiętnastej. Wypraszanie z lokalu O tak, to może się zdarzyć i wcale nie mam tutaj na myśli skandalicznego zachowania klienta. Ja na przykład zostałam kiedyś wyproszona z pizzerii Starita a Materdei w Neapolu. We trzy osoby siedzieliśmy przy stoliku, każdy zamówił własną pizzę, każdy wziął napój, nikt się głośno lub niestosownie nie zachowywał, a mimo to kazano nam wyjść zaraz po skończonym jedzeniu. Dlaczego? Ponieważ pod lokalem czekała kolejka chętnych na stolik. Parę razy zdarzyło się też, że w różnych lokalach dawano dyskretnie do zrozumienia, aby się wynieść. Kelner zaczął podchodzić co kilka minut i pytać, czy coś jeszcze, czy może zabrać talerze. Skończyłeś jeść, to zapłać i idź sobie jak najszybciej. I wcale nie piętrzyła się kolejka pod lokalem, wprost przeciwnie, obok nie brakowało wolnych stolików, a do zamknięcia było jeszcze trochę czasu. Tak wiec nie tylko klienci mają swoje za uszami, obsługa też potrafi się źle zachować. Posiłek z małymi dziećmi Włosi uwielbiają dzieci i wyjście do restauracji z dzieckiem nie stanowi problemu. To oczywiście nie oznacza, że można swojemu bąbelkowi pozwolić demolować lokal czy wchodzić na głowę innym gościom. Nie mniej jednak Włosi podchodzą o wiele bardziej wyrozumiale do rodziców z maluchami, nie robią dramatu z płaczącego dziecka czy rozrzuconego jedzenia. W tym temacie mają o wiele więcej luzu niż restauratorzy w Polsce. Jemy pizzę – w restauracji i w pizzerii Wtopy klientów zaczynamy od pizzy. Przede wszystkim należy rozróżnić to, co ujdzie w taniej pizzerii z dwoma barowymi stolikami na krzyż, której celem jest tylko wydanie pizzy, a co innego w restauracji z obsługą i białymi obrusami. Siadając w eleganckim lokalu każdy zobowiązany jest zamówić własną pizzę. Pomijając sytuacje, gdy mama odkroi kawałek małemu dziecku czy przy dwójce maluchów jedną pizzę podzieli się na pół, bo wiadomo, że dziecko nie zje całej, to dorośli zamawiają każdy dla siebie. Obciachem zapewne później skomentowanym przez obsługę będzie zamówienie jednej pizzy na dwie czy więcej osób dorosłych. Mało tego, oczekiwanie, że w takiej sytuacji otrzyma się na rachunku jedno coperto! Jeśli już musicie podzielić się jedną pizzą, to nie dziwcie się przynajmniej, że za każdego siedzącego przy stoliku zostanie naliczone coperto. Co innego, jeśli na przykład w restauracji siada para, każdy zamawia pierwsze dania, a pizzę jako drugie biorą jedną i się nią dzielą. To nie jest problemem. Podobnie jak nikt nie oburzy się, że ktoś nie zamówił czterech dań, jak to zazwyczaj przyjęło się we Włoszech. Oczywiście każdy restaurator chciałby, abyście zamówili jak najwięcej, ale nie ma takiej konieczności. Podobnie w grupie przyjaciół, gdy uczestnicy biesiady chcieliby spróbować różnych dań, to praktykowane jest niekiedy zamawianie wielu zestawów na środek stołu, z czego każdy nakłada sobie jedzenie jak z półmiska. Jednak to również nie powinna być jedna porcja makaronu na kilka osób. Wracając do pizzy. Argument, że „ja tyle nie zjem, więc muszę wziąć z kimś na pół” jest słaby. Podobnie jak „mnie nie stać na danie dla każdego członka rodziny w restauracji”. Jeśli nie można sobie pozwolić na pizzę w restauracji, to idzie się do tańszej pizzerii. Zazwyczaj nie ma też problemu, by poprosić o spakowanie niezjedzonej części pizzy i zabranie jej na wynos. Następnego dnia można ją z powodzeniem zjeść na zimno, zabierając choćby na plażę. Tego nigdy nie róbcie, czyli jak się nie zachowywać jedząc w restauracji Poniżej opisałam cztery autentyczne zdarzenia, które miały miejsce tego lata. To tylko wycinek z historii, które opowiadają mi znajomi pracujący we Włoszech w turystyce. Wszystkie przypadki dotyczą turystów z Polski. I żeby było jasne. Nie twierdzę – ani żaden z moich znajomych nie twierdzi – że tylko wśród Polaków są osoby, które nie potrafią się zachować. Niemcy, Brytyjczycy, Francuzi czy Amerykanie wcale nie są idealnymi klientami, ale ja nie piszę dla nich, tylko dla Was. I dlatego postanowiłam opisać zachowania najczęściej powtarzające się wśród rodaków, aby jak najwięcej osób wyciągnęło z nich wnioski na przyszłość. Dzielenie rachunku Gdy Włosi idą do restauracji większą grupą, to zazwyczaj dzielą rachunek po równo między siebie. Nie jest ważne, że X zjadł makaron za 10 euro, a Y za 12 euro. Wychodzi 100 euro, jest pięć osób, każdy wyskakuje z dwóch dyszek i nie ma problemu. Gdy do knajp idą grupy turystów z Polski, to często się zdarza, że przy płatnościach zaczyna się wyliczanie, kto ile i za ile. Nierzadko prosi się kelnera, aby wystawił rachunek każdemu z osobna wyszczególniając, co kto zjadł i wypił. Najbardziej kuriozalne sytuacje, o których słyszałam to takie, gdy grupa zaczyna się kłócić o ilość wypitego alkoholu. Zamówiono na przykład trzy butelki wina, ale przy podziale rachunku zaczyna się wyliczanie, że przecież ty wypiłeś dwie lampki, a ja tylko jedną. Dla Włochów jest to zachowanie co najmniej bardzo dziwne. Dosiadanie się do cudzego stolika Para spożywa posiłek w restauracji przy stoliku na zewnątrz, z widokiem na morze. Podchodzą dwie inne pary znajomych i postanawiają się dosiąść, bo przecież widok jest taki ładny. Zabierają krzesła od sąsiednich stolików, gdzie przecież mógłby usiąść inny klient i przysuwają się do znajomych. Niczego nie zamawiają, po prostu sobie siedzą. Tak się nie robi. Jeśli już nie chcecie jeść, to przynajmniej zamówcie w takiej sytuacji napój i pogódźcie się z tym, że doliczone zostanie coperto. Tak jak napisałam wyżej, coperto to suma opłat za zajęcie miejsca, za serwis, za ewentualne skorzystanie z toalety. Dodam jeszcze, że jeśli już koniecznie chcecie się przysiąść, to należy zapytać kelnera, czy można zabrać krzesła od sąsiedniego stolika, a nie po prostu je przestawić. Tutaj też warto dodać, że w dobrym zwyczaju jest, gdy wchodząc do restauracji poczeka się, aż kelner wskaże miejsce lub wspólnie z nim wybierzecie stolik. Nie wypada wejść i po prostu usiąść, bo może się okazać, że akurat ten stolik był dla kogoś już przeznaczony. Zamawianie wody w restauracji Przychodzi para do restauracji, siada i zamawia wodę, po czym spędza przy stoliku ponad godzinę. Tak się nie robi! Jeśli chcecie kupić wodę, to idźcie do baru lub do sklepu. W restauracji siada się po to, by jeść. Jeśli chcecie posiedzieć, to wybierzcie ławkę czy kawałek murka, a nie stolik w lokalu. Ja tylko popatrzę To miała być atrakcja, dzięki której restauracja więcej zarobi. Występ artysty na żywo, popularny dodatek do oferty lokali w sezonie letnim, gdy można przyjemnie siedzieć wieczorami na dworze. Występ ten został ogłoszony z wyprzedzeniem w mediach społecznościowych przez działającego na tym obszarze rodaka i skierowany do turystów z Polski. Frekwencja dopisała, ale większość osób po prostu usiadła przy stolikach i cały wieczór oglądała występ artysty niczego nie zamawiając. Lokal nie dość, że nie zarobił więcej, to jeszcze stracił, bo nie było miejsca dla potencjalnych klientów chcących zjeść kolację. Następnego dnia osoba, której inicjatywą był ten wieczór otrzymała telefon od właściciela restauracji, aby więcej nie wysyłać do niego gości z Polski, bo nie potrafią się zachować w restauracji. Niewiedza, a złe chęci Zostaje nam jeszcze jedna ważna kwestia, a mianowicie różnica pomiędzy niewiedzą, a celowym działaniem. Bo zupełnie czym innym jest, gdy ktoś dopiero zaczyna swoją przygodę z Italią i po prostu nie ma wiedzy, nie przeczytał, nikt mu nie powiedział jakie są zasady i jakich błędów unikać. Każdy z nas kiedyś zaczynał i uczył się, ja również kiedyś zaczynałam i cały czas dowiaduję się czegoś nowego. Mam nadzieję, że sporo początkujących osób skorzysta z tego tekstu, bo to głównie dla Was go napisałam. Jednak zupełnie czym innym jest celowe i świadome robienie obciachu, a takie zachowania niestety również się zdarzają. Nie wiem, czy te słowa wpłyną na świadomych, ale wiedzących lepiej, szczerze wątpię. Pamiętajcie jednak, że Włosi Was obserwują i wyrabiają sobie opinię. Niestety często ta łatka przyczepiana jest nie imiennie do osoby X czy Y, a po prostu do wszystkich Polaków. Teraz Twoja kolej! Dołącz do społeczności Italia by Natalia: Zaobserwuj blogowy profil na Instagramie; Dołącz do obserwujących fanpage'e bloga na Facebooku; Dołącz do blogowej grupy na Facebooku; Obserwuj mnie na Twitterze; Subskrybuj kanał na YouTube; Jestem również na Tik Toku; Moje książki znajdziesz w blogowym sklepie internetowym. Będzie mi również bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz pod postem. Możesz też zapisać się na newsletter w oknie poniżej.
25 września 2014, 14:46 Tanio, ale ekskluzywnie. Czyli domowy obiad jak z restauracji (WIDEO)Tanio, ale ekskluzywnie. Czyli domowy obiad jak z restauracji (WIDEO) Dzień Dobry TVN/x-newsEkskluzywne dania restauracyjne i niskie ceny? To, że jedno nie wyklucza drugiego, udowodnił kucharz Piotr Kucharski przygotował pizzę Margheritę, domowy makaron z sosem kurkowym, dorsza na makaronie z pora z kremem krewetkowym, filet z kaczki z brukselką, jeżynami i piklowaną szalotką oraz owoce pod sosem zabajone. Za te wszystkie smakowitości przygotowane w domu zapłacimy o wiele mniej niż w restauracji. Zobacz też: Jak zatrzymać smak letnich warzyw i owoców w słoikach i na talerzu (WIDEO) Dzień Dobry TVN/x-news Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Huczne wesele czy obiad?Nie każda Para Młoda marzy o weselu do białego rana – czasem decydują o tym względy finansowe, czasem po prostu niechęć do tego typu imprez. Ciekawą alternatywą w tym wypadku jest zaproszenie gości na uroczysty obiad weselny. Podpowiadamy, jak zorganizować takie przyjęcie. Doskonałą alternatywą dla wesela jest uroczysty, rodzinny obiad (by expose_switch )Zainteresują Cię również Wesele bezalkoholoweDla wielu osób wesele bez alkoholu może wydawać się pomysłem co najmniej dziwnym. Przecież alkohol na stole weselnym to... Ślub bez weselaGdy młody człowiek osiąga odpowiedni wiek i dodatkowo, od dłuższego czasu tworzy z kimś romantyczny związek, cała rodzina... Dylematy i wątpliwości Pary Młode planujące urządzić obiad weselny zmagają się zwykle z wieloma dylematami, do najczęstszych z nich należą: Jak zorganizować obiad zamiast wesela? Ile osób zaprosić? Jak goście zareagują na przyjęcie w takiej formie? Ile powinien trwać obiad weselny? Jak zaplanować menu? Jak uatrakcyjnić przyjęcie? Czy goście nie będą się nudzić? Postaramy się Wam trochę pomóc w ich rozwiązaniu! Obiad zamiast wesela Wszystko co nowe i nietypowe wiąże się z dodatkowymi wątpliwościami i stresem, a uroczysty obiad jest zdecydowanie czymś odbiegającym od tradycyjnej wizji polskiego wesela. Jeśli jednak taka forma przyjęcia weselnego wydaje nam się najbardziej kusząca – nie rezygnujmy zbyt pochopnie czy pod presją. Przy odrobinie zaangażowania i pomysłu możemy zorganizować naprawdę wspaniałą imprezę. Zamiast na całonocne wesele, możemy zaprosić gości na kilkugodzinne przyjęcie (by merrimentevents ) Kwestie organizacyjne Organizację uroczystego obiadu weselnego najlepiej powierzyć dobrej restauracji, mającej już doświadczenie w przyjęciach tego typu. Wybierzmy miejsce przyjazne i elastyczne, którego obsługa znajdzie pomysł na realizację naszych pomysłów i pomoże w doprecyzowaniu wszelkich kwestii, co do których mamy sprawdzą się takie miejsca, które mają w ofercie organizację wesel, komunii, bankietów, ognisk itp. (to gwarantuje dużą różnorodność, na której nam zależy), posiadają kilka sal do wynajęcia (np. salę kominkową, taras itp.) i które są ładnie położone, np. nad jeziorem. Obiadowi goście Nie istnieje z góry określona liczba gości, którą możemy zaprosić na obiad, a którą na wesele, musimy więc zdać się na swoją intuicję. Na obiedzie można gościć zarówno 20, 60, jak i 80 osób. Trzeba się liczyć tylko z tym, że im więcej gości, tym trudniejsze może być zapewnienie im odpowiedniej rozrywki. W mniejszym gronie możemy liczyć na rodzinne pogaduszki w przyjemnych restauracyjnych wnętrzach i to już powinno wystarczyć. Gdy gości jest więcej, warto zadbać przede wszystkim o przemyślane ich usadzenie (rozmowy przy stole będą bowiem kluczową atrakcją przyjęcia) oraz ewentualnie o ciekawą oprawę muzyczną. Muzyka na obiedzie weselnym Ponieważ organizujemy przyjęcie w nietypowej formie, możemy zaszaleć z oprawą muzyczną. Tradycyjny zespół biesiadny i wodzirej mogą iść w odstawkę na rzecz muzyki z ulubionej płyty puszczanej w tle, duetu gitarowego, tria jazzowego, kwartetu smyczkowego, muzyki lokalnej (góralska kapela, szanty) itp. Jeśli to możliwe, poprośmy obsługę o takie ustawienie stołów, by znalazło się miejsce na jakiś miniparkiet. Możliwe, że nie przewidujemy tańców na naszym obiedzie, ale nigdy nie wiadomo, jak na daną muzykę zareagują goście i warto dać naszemu przyjęciu szansę na to, by spontanicznie potoczyło się własnym rytmem. Szczególną chęć do tańczenia przy czymkolwiek przejawiają dzieci – dajmy im więc taką możliwość. Jeśli organizujemy obiad zamiast wesela, wybierzmy pięknie położoną restaurację z licznymi atrakcjami w okolicy (by arturstaszewski ) Reakcja gości na taką nietypową formę przyjęcia może budzić pewne obawy, ale nie dajmy się zniechęcić! (by photonetworkgroup ) Warto zainwestować w oryginalną, kameralną oprawę muzyczną (by expose_switch )Zainteresują Cię również Wesele wegetariańskieWegetarianie, tak jak osoby jedzące mięso, również się zakochują, a potem planują śluby i huczne wesela. No właśnie, je... Czas trwania imprezy Tu również mamy pełną dowolność, ale zwykle obiady weselne trwają około 5-6 godzin, np. od 18:00 do 23: nie zapewniamy noclegów, nie powinniśmy przetrzymywać gości zbyt długo, gdyż trzeba się liczyć z tym, iż muszą jeszcze wrócić spokojnie do domu. Obiadowe menu Menu będzie oczywiście uzależnione od czasu trwania przyjęcia – obsługa restauracji z pewnością pomoże nam w doborze odpowiedniej jego lista dań, która powinna wystarczyć na 6-godzinne przyjęcie: Zupa, Drugie danie, Deser (np. zamiast tortu), Deski serów, wędlin, warzyw, pieczywa itp. – do podgryzania między posiłkami, Słodki kącik z ciastami i winami, Drugie danie na ciepło. Tort weselny możemy zastąpić wyśmienitym deserem (by nmoya ) Alkohol Na obiedzie weselnym z pewnością zejdzie nam mniej alkoholu niż na typowym weselu. Po pierwsze – trwa on krócej, po drugie – nie ma oczepin i zabaw z nagrodami, po trzecie – po tego typu przyjęciach zwykle nie organizuje się więc spokojnie liczyć po 0,5 litra alkoholu na dorosłą głowę (np. butelkę wódki na mężczyznę, butelkę wina na kobietę) – to tylko propozycja, wszak każdy najlepiej zna swoich gości oraz ich preferencje i możliwości. Warto też pomyśleć o jakichś alkoholowych atrakcjach. Atrakcje na obiedzie weselnym Na naszym przyjęciu, które przybierze formę uroczystego obiadu atrakcje będą inne niż na tradycyjnym weselu. Po pierwsze postawmy na dobrą restaurację i piękną okolicę – niech już samo jedzenie (np. charakterystyczne dla danego regionu) zaciekawi gości, a otoczenie zachęca do spacerów między posiłkami i integracji z pozostałymi uczestnikami przyjęcia. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby urozmaicić obiad tradycyjnym pierwszym tańcem Młodej Pary czy uroczystym wejściem i krojeniem tortu weselnego. Żeby odpocząć po daniu głównym i deserze możemy zaprosić wszystkich gości na wspólną sesję zdjęciową w plenerze. Dzięki temu zostaniemy sfotografowani z każdym z zaproszonych i zyskamy wspaniałą pamiątkę (nie zapomnijmy przesłać potem wywołanych zdjęć naszym gościom). Atrakcję może stanowić także księga gości (np. w oryginalnej formie szkatułki z poradami dla nowożeńców) oraz wspomniana wyżej oprawa muzyczna. Już samo menu może być dla gości nie lada atrakcją (by tmccnevada ) Goście muszą być dobrze poinformowani nie tylko o czasie i miejscu, ale także o planowanej formie imprezy (by j_regan ) Informacja przede wszystkim! Jeśli planujemy zorganizować obiad zamiast wesela, musimy koniecznie poinformować gości w zaproszeniach o formie przyjęcia. Im więcej szczegółów, tym że termin „przyjęcie weselne” nie jest jednoznaczny i dla jednych będzie to obiad z muzyką, dla innych – typowe wesele do białego rana. Najlepiej jest napisać wprost: „zapraszamy na uroczysty obiad”.Jeśli to możliwe, określmy mniej więcej czas trwania imprezy, przewidziane atrakcje, kwestię noclegów, podeślijmy godzinowy plan przyjęcia z pewnością będą zaskoczeni nietypową formą naszej imprezy, ale dobrze doinformowani przybędą z odpowiednim nastawieniem, co pozwoli nam uniknąć jakichkolwiek nieporozumień. Powiązane artykuły:Plan mojego obiadu weselnego - Blog Planując przyjęcie w formie obiadu, wcale nie musimy rezygnować z pierwszego tańca czy uroczystego krojenia tortu (by sackerman519 )
Jestem jedną z tych kobiet, które gotowanie naprawdę cieszy. Podanie rodzinie aromatycznego, pysznego, parującego obiadu napawa mnie dumą. Podobnie jak cisza podczas jedzenia, przerywana tylko westchnieniami przyjemności. Z drugiej strony… nie chcę spędzać całego dnia w kuchni. Mam inne obowiązki, ale też zwykłą potrzebę czasu dla siebie, albo takiego nic nierobienia z dziećmi – kanapa i TV, tańczenie kaczuszek, puzzle. Czy to wszystko można jakoś połączyć? I tu Was zaskoczę – a pewnie, że można!Oszczędności czasu – gdzie ich szukam?Jak znaleźć czas tam, gdzie wydaje się to niemożliwe?WADY I ZALETY SZYBKOWARAZALETYWADYSzybkowar Lidl – jak wypadł w moim domowym teście?Jak smakuje obiad z szybkowara?Podsumowując – tak czy nie?Kochani, ja żałuję tylko jednego: że kupiłam szybkowar z Lidla tak późno. Gdy pomyślę o tym, jak często stałam nad kuchenką, gotując gulasz przez dwie lub nawet trzy godziny… po prostu chce mi się śmiać i płakać. Bo jak można tak marnotrawić czas? Nie popełniajcie mojego błędu, a zyskacie czas, którego jak wiadomo – zawsze nam za artykułu jest marka gdzie znajdziesz produkty z różnych kategorii w rewelacyjnych cenach! Podanie rodzinie aromatycznego, pysznego, parującego obiadu napawa mnie dumą. Podobnie jak cisza podczas jedzenia, przerywana tylko westchnieniami przyjemności. Z drugiej strony… nie chcę spędzać całego dnia w kuchni. Mam inne obowiązki, ale też zwykłą potrzebę czasu dla siebie, albo takiego nic nierobienia z dziećmi – kanapa i TV, tańczenie kaczuszek, puzzle. Czy to wszystko można jakoś połączyć? I tu Was zaskoczę – a pewnie, że można! Oszczędności czasu – gdzie ich szukam? Zanim zdradzę Wam sekret na połączenie zwykle czasochłonnego, domowego gotowania ze spędzaniem czasu z rodziną, muszę się do czegoś przyznać – uwielbiam zakupy przez Internet! Możliwość szukania produktów w sieci, kupienia ich tą samą drogą i możliwość zwrotu towaru bez podania przyczyny to moim zdaniem wynalazek wszech czasów. Serio! Wciąż pamiętam, jak będąc małym brzdącem biegałam z moją umęczoną mamą po sklepach w poszukiwaniu butów dla mnie. Zima, godzina 17:30, więc ciemno, a tutaj od sklepu do sklepu – przy czym nie było wtedy jeszcze galerii, więc sklepy porozrzucane były po całym mieście. Jako dziecko nie zauważałam zmęczenia mojej mamy. Dziś myślę, że musiała być wyczerpana. Wiecie, jak jest – wracasz z pracy, w domu bałagan, trzeba usiąść z dziećmi do lekcji, coś ugotować, a tu czeka Cię „wycieczka” po mieście… Dlatego też kocham zakupy online – bardzo rzadko kupuję już coś stacjonarnie. Kto ma 3 dzieci ten wie, o co chodzi 😉. Szczególnym sentymentem darzę stronę Te z Was, które też tam kupują, wiedzą doskonale, że można… wpaść po uszy! Teraz już w zasadzie regularnie sprawdzam, czy w pojawiającej się co i rusz nowej ofercie jest coś dla mnie! Fantastyczne ciuchy, piżamki dla dzieci albo po prostu akcesoria do domu. Wiele razy przekonałam się, że zarówno ubrania z Lidla, jak i sprzęt, są świetnej jakości, więc wciągają mnie te zakupy bardzo 😊. Najlepsze jest to, że mam 30 dni na zwrot, a w dodatku ten zwrot jest całkowicie darmowy. Nęcące są także wyprzedaże – ale o tym nie muszę Was przekonywać 😉. Jak znaleźć czas tam, gdzie wydaje się to niemożliwe? Przejdźmy jednak do sedna. Przeglądając niedawno kolejną partię nowych produktów, w oczy wpadł mi szybkowar Silvercrest. Do tej pory nie sięgałam po tego typu urządzenia. Jestem tradycjonalistką i wydawało mi się, że jeśli coś będzie zrobione szybko, to na pewno straci na jakości. Pamiętam, że moja mama miała szybkowar – taki stary, ciężki, z metalową pokrywą i wielką czarną nakrętką na górze. Z boku miał dwa czarne uchwyty a na górze „gwizdek” do wypuszczania pary. Jakoś szczególnie nie pamiętam, żeby mama przygotowywała nim dania. Może być niepraktyczny? Za wielki? A może coś w nim pękło i mama już nie wróciła do gotowania w szybkowarze? W każdym razie słowo SZYBKOWAR od zawsze kojarzyło mi się z czymś archaicznym. Dlaczego zatem zainteresowała mnie właśnie ta oferta? Otóż dlatego, że niedawno jadłam posiłek przyrządzony właśnie za pomocą szybkowaru – poczęstowała mnie nim moja przyjaciółka. Byłam zaskoczona niesamowitym smakiem i kruchością mięsa, które znalazło się na moim talerzu. Być może wpływ na to miał też talent przyjaciółki (chociaż wątpię 😉), niemniej zaskoczyło mnie, że użycie szybkowaru nie zaszkodziło obiadowi – było wręcz przeciwnie. Dowiedziałam się, że szybkowar obecny jest w kuchni już od 400 lat! Jego fenomen polega na tym, że wyposażony jest w bardzo grube ścianki oraz hermetycznie zamykaną pokrywę, której szczelność zapewnia uszczelka. Dzięki takiej budowie, w szybkowarze znacznie wzrasta ciśnienie, skracając czas trwania gotowania. Dodatkowo samo ciśnienie zapewnia naczyniu szczelność, dociskając pokrywę. WADY I ZALETY SZYBKOWARA Wiecie, jak to jest u koleżanki – szybkie ploteczki i przechodzimy do konkretów. Byłam pod niesamowicie dużym wrażeniem tego urządzenia, co to nigdy bym nie pomyślała, że zrobi taki dobry obiad. Dlatego po pysznym posiłku zaczęłam pytać, czytać i dowiedziałam się, że szybkowar ma mnóstwo zalet! ZALETY Przyspiesza proces gotowania, zwiększone ciśnienie oraz temperatura gotowania powodują, że ziemniaki mogą być miękkie już po 5-6 minutach, nasiona fasoli czy grochu są ugotowane po 20 minutach i to bez wcześniejszego namaczania. Gotowanie mięsa czy zupy jest znacznie skrócone. Można zaoszczędzić i czas i rachunki za gaz czy prąd będą niższe. Potrawy zachowują więcej wartości odżywczych, witamin i minerałów, gdyż składniki nie uciekają z parą tak bardzo, jak to ma miejsce w zwykłym garnku. Potrawy z szybkowaru są smaczniejsze; to ogromna zaleta szybkowarów – smak, aromat mięsa, zup czy warzyw są znacznie lepsze niż tych gotowanych w tradycyjny sposób. Można myć w zmywarce. Ograniczenie spożycia soli, co bezpośrednio wynika z ograniczenia ilości wody potrzebnej do gotowania. Szybkowar to naczynie, które praktycznie nie psuje się, jedynym elementem, mogącym wymagać okresowej konserwacji lub wymiany, jest uszczelka. WADY Cena. I myślę, że cena to jedyna wada szybkowaru, aczkolwiek w porównaniu do konkurencyjnych produktów na rynku to naprawdę niska cena za tak wysoką jakość! Szybkie spojrzenie na cenę utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie ma co się zastanawiać: 379 złotych warto wydać choćby po to, aby przekonać się co do słuszności własnych poglądów na temat przewagi tradycyjnego gotowania. Szybkowar Lidl – jak wypadł w moim domowym teście? Już sam tytuł mojego wpisu sugeruje, że SZYBKOWAR to urządzenie, które zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie i bez którego w zasadzie nie wyobrażam sobie już gotowania. I rzeczywiście tak jest, ale opiszmy wszystko po kolei. Kupiłam SILVERCREST® Wielofunkcyjny szybkowar SSM 1000 W A1 . Kiedy kurier go przywiózł, powiedział tylko: „Dobrze, że nie mieszka Pani na 4 piętrze bez windy!” Przejęłam paczkę i rzeczywiście – była ciężka. Urządzenie waży 5,5 kilograma. To wzbudza zaufanie – konkret a nie „zabawka” z plastiku. Krótki przegląd paczki wystarczył, by zapoznać się z dodatkami: garnkiem o pojemności 5,6 litra, łyżką stołową, łyżką do ryżu, praktyczną miarką, wkładką do gotowania na parze, i miseczką na parę wodną. To, co mnie zaskoczyło, to dołączony zeszyt z przepisami – od razu można zabrać się do rzeczy! Pozornie szybkowar wydawał się bardzo skomplikowany i właściwie nie wiedziałam, od czego zacząć. Bardzo szybko okazało się jednak, że urządzenie obsługiwane jest intuicyjnie – za pomocą dotykowego panelu z wyświetlaczem LED sprawnie zaczęłam poruszać się po 12-tu programach. Od razu zachwycił mnie też timer – mogę przygotować wszystko dużo wcześniej, a szybkowar zacznie pracę wtedy, kiedy będzie zbliżała się pora obiadowa. Kolejna rzecz, która zdobyła moje uznanie, to opcja gotowania z zachowaniem witamin oraz… możliwość przyrządzania jogurtu. Przyznam szczerze – z czym jak z czym, ale z jogurtem nigdy takich urządzeń nie kojarzyłam 😊. Jak smakuje obiad z szybkowara? Smak jest bardzo ważny, ale o tym za chwilę. Najpierw moi drodzy musze powiedzieć Wam o czymś niesamowitym. Wiedziałam, że szybkowar pozwala oszczędzić trochę czasu, ale i tak mnie zaskoczył, a nawet zszokował! Pyszne, aromatyczne porcje mięsa były gotowe – uwaga – w 20 minut! Tak, dokładnie. Kruchutkie mięso było już na talerzach po 25 minutach od włożenia go do szybkowaru (używałam najwyższego poziomu ciśnienia). Trochę nie mogłam w to uwierzyć. Tradycyjnie gotując w garnku na kuchence takie mięso musiało się smażyć, a później dusić łącznie ponad 2 godziny! A tutaj 25 minut i gotowe! Oczywiście zachęcona przygotowałam pieczeń – odrobinę na zasadzie „No, zobaczymy, co jeszcze potrafisz”. Ku mojemu zdziwieniu mięso było idealne po 35 minutach. Nigdy wcześniej nie zrobiłam obiadu tak szybko! Podsumowując – tak czy nie? Nie będę rozwodzić się na temat aromatu, który w sekundę po otwarciu urządzenia wypełnia cały dom. Nie będę może długo pisać o mięsie tak miękkim, że rozpada się pod dotknięciem widelca. A już na pewno nie napiszę, że obiad jak z restauracji zrobiłam sama, łącznie w jakieś 40 minut, nie uwalając całej kuchni i zostawiając sobie pół dnia na własne inne przyjemności. W dodatku w czasie przyrządzania obiadu kompletnie NIC nie było czuć – cały zapach obiadu był zaklęty w szybkowarze. I jeszcze jedna WAŻNA rzecz: NIE MA OPCJI PRZYPALENIA DANIA! Myślę, że to ważna informacja dla osób, które mają inne zdolności niż zdolności kulinarne. Kochani, ja żałuję tylko jednego: że kupiłam szybkowar z Lidla tak późno. Gdy pomyślę o tym, jak często stałam nad kuchenką, gotując gulasz przez dwie lub nawet trzy godziny… po prostu chce mi się śmiać i płakać. Bo jak można tak marnotrawić czas? Nie popełniajcie mojego błędu, a zyskacie czas, którego jak wiadomo – zawsze nam za mało. Partnerem artykułu jest marka gdzie znajdziesz produkty z różnych kategorii w rewelacyjnych cenach!
obiad jak z restauracji