odszedłem od żony i dzieci
Jesteście razem od dłuższego czasu, a Ty czujesz, że związek jest inny. Prawdopodobnie masz wątpliwości, zaczynasz coraz częściej dopuszczać do siebie myśl „mąż mnie nie kocha”. Zanim jednak stwierdzisz, że Twój mąż cię nie kocha, ważne jest, by przeanalizować różne sytuacje w szerokim zakresie.
Zobacz Polscy miliarderzy. Ich żony, dzieci, pieniądze Monika Sobień-Górska w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji.
Jego słowa skłoniły mnie do zwierzeń, przyznałam, że tęsknię za mężem, że nie mogę pogodzić się z rolą zdradzonej żony, że jednak nie potrafię wybaczyć zdrady. – Słuchaj, mężczyzna, który definitywnie zrywa z kochanką, wielokrotnie prosi o wybaczenie, chyba naprawdę zrozumiał swój błąd. Daj mu szansę.
Odszedłem od żony. nowy: Magdalena Re: Dość awantur, wymówek i próśb o seks. Odszedłem od żony. nowy: A ja powiem Re: Dość awantur, wymówek i próśb o seks. Odszedłem od żony. nowy: Magdalena Re: Dość awantur, wymówek i próśb o seks. Odszedłem od żony. nowy: Asia Re: Dość awantur, wymówek i próśb o seks. Odszedłem od
Po zakończeniu toksycznego związku niezwykle ważne jest odzyskanie siebie – swojej tożsamości sprzed uwikłania w relację z toksyczną osobą, która w znaczący, negatywny sposób wpłynęła na odbiór samego siebie przez jednostkę. Poniżej przedstawione zostaną przykładowe wskazówki pomocne w tym, by powrócić do równowagi po
nonton film fast five sub indo rebahin. Żona zdradziła emocjonalnie i chce odejść Rozpoczęte przez ~Tomek, 29 wrz 2020 ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 05:58 Witam wszystkich, Moja żona i ja jesteśmy kilka lat po ślubie mamy 2 małych dzieci 8 i 4 lata. Nie układało mam się za dobrze, często kłóciliśmy się, żona nie dbała o dom i nie sprzątała za sobą a mnie to zawsze irytowało i dochodziło do kłótni. Na wakacjach oznajmiła mi że chce rozwodu, motywowała to tym że się kłocilismy i że znęcałem się nad nią psychicznie (zaznaczę z ejak się kłocilismy to zawsze leciały w obie strony). Uwierzyłem w to i zacząłem ją przekonywać, prosić, przez miesiąc tak to trwało aż odkryłem że znalazła sobie na boku faceta. Pisała z nim za moimi plecami i spotykała się z nim. Razem planowali przyszłość i razem planowali wychować moje dzieci i przelać na nie swoją "czystą i nieskazitelną miłość". Ja przez ten miesiąc byłem dla niej nikim, odwróciła się ode mnie z dnia na dzień, nie spędzała czasu z dziećmi ani z nimi nie rozmawiała. Przychodziła z pracy i od razu albo głową w telefon i smsy albo wychodziła pod pretekstem treningu, zakupów. Jak się okazało odwróciła się dokladnie wtedy, gdy on powiedział jej że ją kocha. Powiedziałem jej że wiem. Pękła totalnie i zaczęła się tłumaczyć i płakać. Dalem jej wybór albo się wyprowadza albo go zostawia i idziemy na terapię. Zgodziła się na terapię. Powiedziała że mnie nie zdradziła fizycznie. po 2 dniach powiedziała że nie zakończy kontaktów z nim bo to jej przyjaciel i nie chce tracic przyjaciela. Byliśmy na terapii 3 razy, na razie bez skutku, cały czas na terapii powtarza że chce być sama i że wiąże ją ze mną tylko kredyt i dzieci. Oczywiście ja wiem że ona nie chce być sama tylko ten na nią czeka. Tłumacze jej wszyskto że ma klapki na oczach, że rozwala rodzine, nie pomaga nic. Minął kolejny miesiąc. W sumie 2 miesiące odkąd ona się odwróciła. Rozmawia ze mną tylko tyle ile musi i mam wrażenie że na następnej terapii jak powie znowu ze chce być sama to terapeuta nam podziękuję. A ona utwierdzi się w przekonaniu że robi dobrze. Ona cały czas powtarza że ja zabiłem w niej uczucie przez lata. Co Myślicie? Jak uratować to małżeństwo i zdjąć jej klapki z oczu? Powiedzieć całej rodzinie? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Motoko ~Motoko Napisane 29 września 2020 - 08:13 To jest tak jak z uzależnieniem nie zmusisz nikogo do leczenia jeśli nie chce się leczyć.... Jeśli ona nie chce tego związku nie chce ciebie rodziny to żadna siła jej nie zmusi żeby chciała. Żona ma już inny plan na życie w swojej głowie może kiedyś spadną jej klapki z oczu aczkolwiek narazie jest w amoku w swojej wizji nowego fascynującego romantycznego związku Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 08:38 Tak wiem. ale mam małe dzieci. Ona jest przekonana że dzieci i tak sąd jej przyzna dlatego ma w dupie rozpad rodziny. dzieci kochają mnie bezgranicznie, zawsze byłem dobrym ojcem i umiem zrobić przy nich wszystko. One są dla mnie całym światem. Wiem że ona jest zauroczona i probuję jej to przetłumaczyć ale nie pomaga. Próbuje jej rzegadać ze to nie miłość, że nie można się zakochać w miesiąc. Ona twierdzi że nie ma klapek na oczach i że nie potrzebuje nikogo i chce być sama. Ale wiem że z nim pisze i do niego dzwoni. wiem że zastanawia się czy zostać ze mną czy z nim i mam dowody na to. O tym facecie wie również moja siostra i to jest jedyna osoba z mojej rodziny która wie i tego bardzo moja żona się boi. Boi się że jak złoży pozew to wszyscy się dowiedzą. Mówiła mi że nie chce ze mną być, ja jej na to niech złoży pozew, a ona nic. Zaznaczę że ona też kocha dzieci, dopiero teraz zaczęła się nimi zajmować, przez 2 miesiące miała je w dupie. Nie wiem czy czekanie aż jej przejdzie jest dobrym pomysłem. Czy lepiej kazać jej się określić i powiadomić jej ojca? nie wiem czy dozna olśnienia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 08:49 Nie wiem czy czekać i zając się dziećmi i sobą czy grać va bank i kazać jej podjąć decyzję. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:02 ~Tomek napisał:Tak wiem. ale mam małe dzieci. Ona jest przekonana że dzieci i tak sąd jej przyzna dlatego ma w dupie rozpad rodziny. dzieci kochają mnie bezgranicznie, zawsze byłem dobrym ojcem i umiem zrobić przy nich wszystko. One są dla mnie całym światem. Wiem że ona jest zauroczona i probuję jej to przetłumaczyć ale nie pomaga. Próbuje jej rzegadać ze to nie miłość, że nie można się zakochać w miesiąc. Ona twierdzi że nie ma klapek na oczach i że nie potrzebuje nikogo i chce być sama. Ale wiem że z nim pisze i do niego dzwoni. wiem że zastanawia się czy zostać ze mną czy z nim i mam dowody na to. O tym facecie wie również moja siostra i to jest jedyna osoba z mojej rodziny która wie i tego bardzo moja żona się boi. Boi się że jak złoży pozew to wszyscy się dowiedzą. Mówiła mi że nie chce ze mną być, ja jej na to niech złoży pozew, a ona nic. Zaznaczę że ona też kocha dzieci, dopiero teraz zaczęła się nimi zajmować, przez 2 miesiące miała je w dupie. Nie wiem czy czekanie aż jej przejdzie jest dobrym pomysłem. Czy lepiej kazać jej się określić i powiadomić jej ojca? nie wiem czy dozna olśnienia. Trudna sytuacja. Co się takiego między Wami wydarzyło, że ona jest aż tak zdesperowana? Pomoc przy dzieciach czy w domu to nic nadzwyczajnego. Zdecydowałeś się na rodzinę to pracuj na jej rzecz. Czasami kobiety mają dość dzielenia życia ze współlokatorem dla którego zlewają się z tapetą, są sprzętem AGD, matką dzieci i to by było na tyle. Kobieta chce się czuć wyjątkowa dla swojego mężczyzny. Jeżeli słyszy wieczne pretensje, lub każde Twoje zdanie zaczynające się od nie, jeżeli widzi Twoje ciągłe rozczarowanie jej osobą to te negatywne uczucia zabijają w niej miłość do Ciebie. Jeżeli dom ma być taki jaki Ty chcesz i nie ma odstępstw to dla niej ten dom nie jest miejscem spokoju, wypoczynku czy relaksu. Ten dom jest dla niej źródłem stresu. Nie wiem czy Twoja żona pracuje. Jeżeli tak to może być w takiej sytuacji, że nie ma miejsca, w którym mogłaby naprawdę odpocząć. I to jest problem. Dlatego ucieka od Ciebie. Chce być sama. Doskonale ją rozumiem. Samotność dla mnie to luksus. Być może ona też tak na to patrzy. Ma dość Ciebie ma dość tamtego faceta, jest już bardzo zmęczona. Co robiłeś dla niej, lub czego raczej nie robiłeś, że jej uczucie wygasło? Jak w sercu pustka to bez trudu może zająć je ktoś komu się chce w tym sercu być. @Motoko Tu nie chodzi o fascynujący romantyczny związek, tu chodzi po prostu o normalny związek. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:06 ~Tomek napisał:Nie wiem czy czekać i zając się dziećmi i sobą czy grać va bank i kazać jej podjąć decyzję. Zająć się sobą, dziećmi i przygotowywać podział majątku, rozdzielność majątkową, plan wychowawczy i napisać pozew za nią. Może to ją ocuci. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 09:28 Trudna sytuacja. Co się takiego między Wami wydarzyło, że ona jest aż tak zdesperowana? Pomoc przy dzieciach czy w domu to nic nadzwyczajnego. Zdecydowałeś się na rodzinę to pracuj na jej rzecz. Czasami kobiety mają dość dzielenia życia ze współlokatorem dla którego zlewają się z tapetą, są sprzętem AGD, matką dzieci i to by było na tyle. Kobieta chce się czuć wyjątkowa dla swojego mężczyzny. Jeżeli słyszy wieczne pretensje, lub każde Twoje zdanie zaczynające się od nie, jeżeli widzi Twoje ciągłe rozczarowanie jej osobą to te negatywne uczucia zabijają w niej miłość do Ciebie. Jeżeli dom ma być taki jaki Ty chcesz i nie ma odstępstw to dla niej ten dom nie jest miejscem spokoju, wypoczynku czy relaksu. Ten dom jest dla niej źródłem stresu. Nie wiem czy Twoja żona pracuje. Jeżeli tak to może być w takiej sytuacji, że nie ma miejsca, w którym mogłaby naprawdę odpocząć. I to jest problem. Dlatego ucieka od Ciebie. Chce być sama. Doskonale ją rozumiem. Samotność dla mnie to luksus. Być może ona też tak na to patrzy. Ma dość Ciebie ma dość tamtego faceta, jest już bardzo zmęczona. Co robiłeś dla niej, lub czego raczej nie robiłeś, że jej uczucie wygasło? Jak w sercu pustka to bez trudu może zająć je ktoś komu się chce w tym sercu być. Masz rację, ona tak to wszystko ujmuje jak Ty piszesz. Ale od 2 miesięcy przekonuję ją ze zrozumiałem co robiłem źle. naprawdę się zmieniłem i to samo podkreślam na terapii. Kocham ją nadal. przez lata sie po prostu zatraciłem w codzienności, w obowiązkach, pracy, do tego doszła frustracja finansowa. Gdzieś zagubilismy te miłość. Ale kocham ja i chcę być lepszym mężem i to naprawić. Ona mówi że nie wie czy coś do mnie czuje, 3 dni temu powiedziała, że nie chce ze mną być, jak jej się zapytalem dlaczego nie złożyła pozwu to powiedziała że czeka aż ja zmądrzeję (chyb a wsensie że puszczę ją wreszcie wolno). Czuje jak sie oddala coraz bardziej ale nie chce konczyć tego malżeństwa. Moje małe dzieci są bardzo wrażliwe i wiem że dla córki będzie to katastrofa. Prawdziwa katastrofa. Chciałbym zrobic coś żeby otrzeźwiała z tego zauroczenia. Jestem pewien że to nie ja zabilem w niej miłość tylko On to zrobil bo zaczęła patrzeć na mnie przez jego pryzmat. Odwróciła się z dnia na dzień. był seks, przytulanie i uśmiechy i nagle z dnia na dzień obca osoba. Planuje dać jej ultimatum, że albo się określi czy chce naprawiać nasze małżeństwo albo powiadomię całą rodzinę o jej kochanku. Tylko nie wiem jak ona zareaguje. Nie chciałbym żeby to zabrzmiało jak szantaż i próba zmuszenia jej do ratowania rodziny. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:48 ~Tomek napisał:Trudna sytuacja. Co się takiego między Wami wydarzyło, że ona jest aż tak zdesperowana? Pomoc przy dzieciach czy w domu to nic nadzwyczajnego. Zdecydowałeś się na rodzinę to pracuj na jej rzecz. Czasami kobiety mają dość dzielenia życia ze współlokatorem dla którego zlewają się z tapetą, są sprzętem AGD, matką dzieci i to by było na tyle. Kobieta chce się czuć wyjątkowa dla swojego mężczyzny. Jeżeli słyszy wieczne pretensje, lub każde Twoje zdanie zaczynające się od nie, jeżeli widzi Twoje ciągłe rozczarowanie jej osobą to te negatywne uczucia zabijają w niej miłość do Ciebie. Jeżeli dom ma być taki jaki Ty chcesz i nie ma odstępstw to dla niej ten dom nie jest miejscem spokoju, wypoczynku czy relaksu. Ten dom jest dla niej źródłem stresu. Nie wiem czy Twoja żona pracuje. Jeżeli tak to może być w takiej sytuacji, że nie ma miejsca, w którym mogłaby naprawdę odpocząć. I to jest problem. Dlatego ucieka od Ciebie. Chce być sama. Doskonale ją rozumiem. Samotność dla mnie to luksus. Być może ona też tak na to patrzy. Ma dość Ciebie ma dość tamtego faceta, jest już bardzo zmęczona. Co robiłeś dla niej, lub czego raczej nie robiłeś, że jej uczucie wygasło? Jak w sercu pustka to bez trudu może zająć je ktoś komu się chce w tym sercu być. Masz rację, ona tak to wszystko ujmuje jak Ty piszesz. Ale od 2 miesięcy przekonuję ją ze zrozumiałem co robiłem źle. naprawdę się zmieniłem i to samo podkreślam na terapii. Kocham ją nadal. przez lata sie po prostu zatraciłem w codzienności, w obowiązkach, pracy, do tego doszła frustracja finansowa. Gdzieś zagubilismy te miłość. Ale kocham ja i chcę być lepszym mężem i to naprawić. Ona mówi że nie wie czy coś do mnie czuje, 3 dni temu powiedziała, że nie chce ze mną być, jak jej się zapytalem dlaczego nie złożyła pozwu to powiedziała że czeka aż ja zmądrzeję (chyb a wsensie że puszczę ją wreszcie wolno). Czuje jak sie oddala coraz bardziej ale nie chce konczyć tego malżeństwa. Moje małe dzieci są bardzo wrażliwe i wiem że dla córki będzie to katastrofa. Prawdziwa katastrofa. Chciałbym zrobic coś żeby otrzeźwiała z tego zauroczenia. Jestem pewien że to nie ja zabilem w niej miłość tylko On to zrobil bo zaczęła patrzeć na mnie przez jego pryzmat. Odwróciła się z dnia na dzień. był seks, przytulanie i uśmiechy i nagle z dnia na dzień obca osoba. Planuje dać jej ultimatum, że albo się określi czy chce naprawiać nasze małżeństwo albo powiadomię całą rodzinę o jej kochanku. Tylko nie wiem jak ona zareaguje. Nie chciałbym żeby to zabrzmiało jak szantaż i próba zmuszenia jej do ratowania rodziny. Zostaw tą rodzinę w spokoju. To sprawa między Wami. Na kolejnej terapii poinformuj terapeutę, że żona ma kochanka i z nim wiąże swoją przyszłość. Terapeuta zada jej właściwe pytania. W stanie, w którym ona teraz się znajduje ludzie podejmują nieracjonalne decyzje, niestety często bardzo niekorzystne dla nich. Poczytaj na czym polega stan zakochania. Będzie Ci łatwiej zrozumieć. Masz możliwość porozmawiania z tym jej kochankiem? Poproś ją o namiary na niego i daj mu jasno znać, że rozbija rodzinę, w której są małe dzieci. Myślę, że on nie zdaje sobie sprawy z tego co robi i z odpowiedzialności jaką chce na siebie wziąć. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 09:54 Tomek, ten kochanek zniknie z dnia na dzień jak poczuje, że mu się kroi życie pełne obowiązków i odpowiedzialności za czyjeś dzieci;-) Spróbuj się nawiązać z nim kontakt. Postaw się i zażądaj od niej namiarów na gościa. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:01 Zostaw tą rodzinę w spokoju. To sprawa między Wami. Na kolejnej terapii poinformuj terapeutę, że żona ma kochanka i z nim wiąże swoją przyszłość. Terapeuta zada jej właściwe pytania. W stanie, w którym ona teraz się znajduje ludzie podejmują nieracjonalne decyzje, niestety często bardzo niekorzystne dla nich. Poczytaj na czym polega stan zakochania. Będzie Ci łatwiej zrozumieć. Masz możliwość porozmawiania z tym jej kochankiem? Poproś ją o namiary na niego i daj mu jasno znać, że rozbija rodzinę, w której są małe dzieci. Myślę, że on nie zdaje sobie sprawy z tego co robi i z odpowiedzialności jaką chce na siebie wziąć. Terapeuta wie o wszystkim od początku i ale zasugerował że to że znalazła sobie przyjaciela to moja wina. W sumie widać że próbuje nas złączyć ale zasugerowal tez ze może lepiej się rozejść. Dla terapeuty dzieci nie istnieją i nie są żadnym powodem aby starać się ratować małżeństwo. Kochanek wie o mnie i dzownilem do niego że ma się odp....ić, potem wymieniłem z nim jeszcze kilka wiadomości że rozwla rodzinę itd. nie odpisał nic. żona ostatnimi dniami jak miała urlop to płakala dużo było to widać jak wracała z pracy. Oan nie potrafi zrozumnieć, że szczęście którego szuka nie istenieje, że ten męższczyzna nie weźmie na barki matki i dwójki dzieci a jak weźmie to na chwile (już mieszkał z matką i dwójką dzieci krótką chwilę i ich wypieprzył z mieszkania). Ja nie chcę jej oddać dzieci dobrowolnie, za bardzo je kocham. Nie po trafię wyobrazic sobie ze tan ciul bawi się z moim małym synem. To wszystko to jakaś tragedia. Nie mogę pojąć jak Ona może tak niszczyć małżeństwo, rodzinę i szczęście dzieci. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Motoko ~Motoko Napisane 29 września 2020 - 10:08 Tak Ewo wiem że chodzi o normalny związek ale normalny związek to codzienna praca codziennie obowiązki bez fajerwerków i bez chwil luksusu. Jak się ludzie decydują na bycie razem i na dzieci to powinni być tego świadomi. Czasami się zastanawiam po co ludzie mają dzieci nie dogadują się nie układa im się a dalej w to brną i jeszcze mieszają w to dzieci. I po co w ostatecznym rozrachunku to niczego nie zmienia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:18 Ona cały czas twierdzi że zabiłem w niej milość ale jakoś zanim on się napatoczył nigdy nie powiedziała że zabijam w niej milość. owszem sugerowała że jest źle w zwiazku i w kłótni kilka razy zagoziła rozwodem. kłóciliśmy się ale które małżeństwa się nie kłócą. Z dnia na dzień stałem się dla niej nikim. W dniu w którym on wyznał jej miłość. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:22 Jestem człowiekiem wierzącym, dla mnie małżeństwo to świętość, owszem gdybym bił zonę albo był alkohol to tak. wtedy uważam ze należy sie rostać. Ale rozwód przez to się się kłócimy? Dlatego ja nie wierzę, że ona chce przez to odejść. Ona po porstu ma według mnie zaślepione oczy, nie wiem ile to potrwa i czy zobaczy swój błąd. Powiedziała mi że ona niczego złego nie zrobiła. Dobija mnie ta sytuacja bo nadal ją kocham. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 10:25 ~Motoko napisał:Tak Ewo wiem że chodzi o normalny związek ale normalny związek to codzienna praca codziennie obowiązki bez fajerwerków i bez chwil luksusu. Jak się ludzie decydują na bycie razem i na dzieci to powinni być tego świadomi. Czasami się zastanawiam po co ludzie mają dzieci nie dogadują się nie układa im się a dalej w to brną i jeszcze mieszają w to dzieci. I po co w ostatecznym rozrachunku to niczego nie zmienia. E tam, ja mam i obowiązki i fajerwerki a nawet od czasu do czasu luksus pobycia w samotności. Wystarczyło dać jasno do zrozumienia swojemu mężowi, że nikt nikomu łaski nie robi, że jest w związku. Na związek czasami ostry zakręt wpływa zbawiennie i odświeżająco. Dzieci mają prawo wychowywać się w spokojnym i ciepłym domu, do którego każdy domownik wraca z ochotą jak do bezpiecznej przystani. Jeżeli, któryś z domowników zakłóca ten spokój należy mu to uświadomić i wskazać drogę do naprawy siebie. Jak nie skorzysta, usunąć z domu czym prędzej by dom nie cuchnął od śmiecia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 10:30 ~Tomek napisał:Ona cały czas twierdzi że zabiłem w niej milość ale jakoś zanim on się napatoczył nigdy nie powiedziała że zabijam w niej milość. owszem sugerowała że jest źle w zwiazku i w kłótni kilka razy zagoziła rozwodem. kłóciliśmy się ale które małżeństwa się nie kłócą. Z dnia na dzień stałem się dla niej nikim. W dniu w którym on wyznał jej miłość. Przesadzasz bo jesteś zły, wściekły a takie emocje choć są dobre to nie są dobrymi doradcami. Ochłoń. Strategicznie do tego podejdź. Dzieci są Twoje i ona Ci ich nie zabierze. Daj jej do zrozumienia, że będziesz o nie walczył i że to ona Ciebie zdradza więc sąd nie będzie patrzył na nią przychylnym okiem. Najgorzej zrobisz jak będziesz brutalny wobec niej. Trzymaj emocje na wodzy. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Motoko ~Motoko Napisane 29 września 2020 - 10:41 I chyba właśnie Tomek próbuje uświadomić swojej kobiecie że ten spokój miru domowego zakłóca. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 10:53 Ewa ciężko trzymać nerwy na wodzy. Od 2 miesięcy próbuje rozgrywać to strategicznie. Ja nie złoże pozwu. Nie zrobię tego. Bo miej dzieci potem będą miały żal do mnie a nie do niej. A ona będzie się cieszyła że to przecież nie Ona złożyła pozew. Tak naprawdę wszystko utknęło w martwym punkcie i czuję że z każdym dniem ona oddala się ode mnie. Gdy próbowałem zapraszać ja na spacer czy kupwoać kwiaty to efekt był odwrotny do zamierzonego. Ale boje się że jak zacznę się wycofywać i myśleć tylko o sobie i o dzieciach to że jeszcze bardziej się oddalimy. Choć może jestem w błędzie. Może wtedy się opamięta. Nie wiem co mam myśleć nawet. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 10:56 ~Motoko napisał:I chyba właśnie Tomek próbuje uświadomić swojej kobiecie że ten spokój miru domowego zakłóca. Byle nie uświadamiał jej swoją brutalnością. Dla mnie krzyczący mężczyzna jest śmieszny. Krzycząca kobieta już nie. Dla mnie kiedy kobieta krzyczy mężczyzna powinien odwrócić się na pięcie i wyjść. Mężczyzna ma tą przewagę nad kobietą, że potrafi utrzymać emocje na wodzy. Jak wrzeszczy to jest nie poważny. Oboje krzycząc na siebie nie dbają o swój dom. Udowadnianie sobie racji nie posuwa do przodu jest taką zabawą, grą małżeńską. Ona dała mu sygnał, że czeka aż on zmądrzeje. Dlaczego musiała mu dawać taki sygnał? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Tomek ~Tomek Napisane 29 września 2020 - 11:08 ~Ewa napisał:~Motoko napisał:I chyba właśnie Tomek próbuje uświadomić swojej kobiecie że ten spokój miru domowego zakłóca. Byle nie uświadamiał jej swoją brutalnością. Dla mnie krzyczący mężczyzna jest śmieszny. Krzycząca kobieta już nie. Dla mnie kiedy kobieta krzyczy mężczyzna powinien odwrócić się na pięcie i wyjść. Mężczyzna ma tą przewagę nad kobietą, że potrafi utrzymać emocje na wodzy. Jak wrzeszczy to jest nie poważny. Oboje krzycząc na siebie nie dbają o swój dom. Udowadnianie sobie racji nie posuwa do przodu jest taką zabawą, grą małżeńską. Ona dała mu sygnał, że czeka aż on zmądrzeje. Dlaczego musiała mu dawać taki sygnał? Tak powiedziała, że czeka aż ja zmądrzeje ale jestem pewien że to było w tym sensie że ona już jest gotowa na odejście ale ja nie. To prawda. Nigdy nie będę. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ewa ~Ewa Napisane 29 września 2020 - 11:13 ~Tomek napisał:Ewa ciężko trzymać nerwy na wodzy. Od 2 miesięcy próbuje rozgrywać to strategicznie. Ja nie złoże pozwu. Nie zrobię tego. Bo miej dzieci potem będą miały żal do mnie a nie do niej. A ona będzie się cieszyła że to przecież nie Ona złożyła pozew. Tak naprawdę wszystko utknęło w martwym punkcie i czuję że z każdym dniem ona oddala się ode mnie. Gdy próbowałem zapraszać ja na spacer czy kupwoać kwiaty to efekt był odwrotny do zamierzonego. Ale boje się że jak zacznę się wycofywać i myśleć tylko o sobie i o dzieciach to że jeszcze bardziej się oddalimy. Choć może jestem w błędzie. Może wtedy się opamięta. Nie wiem co mam myśleć nawet. Nie składaj pozwu ale go napisz i opisz sytuację, że żona oddaliła się z powodu nowej relacji z innym mężczyzną. Umów notariusza i podpisz rozdzielność, drugi krok podział majątku, trzeci krok zrób plan wychowawczy. Przygotuj się do rozwodu. Jak ona Ciebie nie kocha to jej nie zmusisz do tego. Nie każda kobieta potrafi wybrać rozsądek poza tym ten kij ma dwa końce. Czy Ty chciałbyś żeby ona była z Tobą z rozsądku? Pomyśl czy możesz być z kobietą, która Cię nie kocha i której już nie możesz ufać i generalnie Ty jesteś zamiast tamtego? Czy chcesz życia z kobietą, która już zawsze będzie obok, którą będziesz musiał kontrolować? Chcesz żyć w układzie? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie » odpowiedz » do góry
Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem. Autor Wiadomość Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem. WitamTak piszę, bo stoję pod ścianą i nie wiem co dalej, w którą stronę ruszyć. Mam 35 lat. Jestem wierzący i praktykujący, ale w tym temacie w wielu kwestiach można by do mojej postawy się przyczepić. Ślub z żoną brałem, gdy miałem 30 lat. Mamy dwoje dzieci. Długo kawalerzyłem, więc mam sporo na koncie różnych występków. Było dużo alkoholu, kolegów i praktycznie już brak wyraźnego celu. Ot takie hedonistyczne, puste życie, bez miejsca na kobietę. Rodziców nie opuszczałem z myślą jakby to biedni przeżyli, kto by się nimi zajął, zwłaszcza mamą, bo tata też cale życie pił i średnio na niego można było liczyć. Unikałem z nimi awantur, nawet gdy miałem poczucie, że to ja mam rację. A co tam, niech mają. Aż poznałem swoją przyszłą żonę. Po półtorej roku znajomości pobraliśmy się. Jest osiem lat młodsza. Pierwszy problem - wesele. Obie z teściową mają podobne charaktery i podobne życiorysy, z tym że teściowa jest twardsza. Się nasłuchaliśmy...ale. Zamieszkaliśmy u moich rodziców w pokoju 10 m2. Z biegiem miesięcy sielanka zaczęła się psuć. Co dzień jakieś pretensje mamy i żale do żony, ale do mnie wygłaszane. Zapytałem wreszcie- czego mama chce? Czy żebym żonę wypędził, czy co? - płacz, krzyk gniew. Wsiadłem w samochód i pojechałem do pracy. Po powrocie wszystko w normie. Były plany na budowę i dożywotnie mieszkanie z rodzicami, umówiony architekt, kupiona działka, ale... Siostra przyjeżdżała dzień w dzień z dziećmi, a mamie zaczęły się piętrzyć problemy. A to żona nie zajęła się dziećmi siostry jak należy, a to źle spojrzała, a to nie wyszła z pokoju. Była impreza, po której wybuchła awantura, też niby przez moją żonę, ale to mąż siostry sprowokował, a ja zawiodłem przez alkohol. Stare demony wzięły nade mną górę. Ale jak się otrząsnąłem, to zacząłem żony bronić. Szykany i pretensje piętrzyły się. Byliśmy jak piąte koło u wozu. Mama mi gderała, nawet kiedyś powiedziała, że umrze mi żona na raka mózgu bo jest blada (fakt, ma problemy z anemią w trakcie ciąży, czy niskim ciśnieniem, ale taki tekst do syna?). Nasilały się szykany w okolicach świąt, aż w półtora roku po ślubie po strasznej awanturze przedświątecznej, bo żona nie zorientowała się, że trzeba masę do ciasta przygotować obiecałem żonie, że wyprowadzamy się w ciągu roku. Zaczęliśmy szukać mieszkania i znaleźliśmy niedaleko. Też z myślą o rodzicach i doglądaniu ich. Żona zaakceptowała moją "rolę" jeszcze przed ślubem. Żona zaszła w ciążę (świadomie zdecydowaliśmy) i przed porodem wprowadziliśmy się na swoje. Ciąża była z problemami i po porodzie też były problemy, ale przetrwaliśmy. Też powiedziała, że dziecko nam umrze bo ma krostki. Żona się popłakała, a ta siadła i pojechała do domu. Siostra była dzień w dzień ze szwagrem do przeprowadzki obecna, a szwagier pomagał się wyprowadzić. Mama w strasznej histerii przy przeprowadzce i gniewie. Przykro było, ale nie widzieliśmy innego wyjścia. Po naszej przeprowadzce siostra przestała przyjeżdżać do mamy dzień w dzień z dziećmi. Różnie potem było- na dystans i z próbą normalizacji i dalszymi planami na wspólne zamieszkanie z nimi na ich starość, ale... Największym powiernikiem mamy była siostra i szwagier. Z językiem na brodzie biegali jej z pomocą , mimo że szwagier co pół roku dosłownie mamie w twarz w podzięce-robiąc awanturę. Nie liczyła się opieka nad dziećmi w czasie gdy on szarpał nadgodziny. Moja mama też potrafi robić awantury. Kolejno odwracali się ludzie, nawet i od nas, bo jak coś wzięła na tapetę i język to tyle obracała, że nie było potem co zbierać. Z połową rodziny zagniewana i na stopie służbowej. Ale my staliśmy z boku i się cieszyliśmy, że nie wali prosto w nas. Szwagier z siostrą mącili, podpuszczali, manipulowali. Puszczaliśmy mimo uszu, albo pakowaliśmy się i jechaliśmy do domu. Siostra ze szwagrem z biegiem czasu przestali nas odwiedzać - tylko służbowo. Już cieszyliśmy się normalizacją, aż przyszedł czas gdy u mamy przed oknem miała stanąć budowla, która mamie się nie podobała. Próbowałem w firmie coś wskórać, ale to było poza naszym zasięgiem i decyzją. decyzje zapadały kilka pięter wyżej i nawet nie byliśmy o tym informowani. Ale szwagier wiedział lepiej i mamę uświadamiał. Przyjechała do mojej firmy i zaczęła robić awanturę szeregowemu pracownikowi. Chwała Bogu, że szef miał służbowy wyjazd. Szalała po całym powiecie, odgrażała się wszystkim, wyzywała mnie, jaki to ja niedobry jestem i co ona nawojuje. Nic nie odpowiedziałem. Nikt na jej drodze nic jej nie odpowiedział, tylko zbył, albo się odsunął. Następnego dnia zadzwoniłem do siostry i powiedziałem, żeby ją opanowała bo ma troje dzieci i jak się mamuśka nie uspokoi to razem w kolejce w pośredniaku po zasiłek będziemy stali-mamy wspólnego szefa. No i... Mama od ponad tygodnia się nie odzywa, a ja nie mam jakoś motywacji zadzwonić, czy pojechać. Ostatnia jej rozmowa ze mną to były wyzwiska pod moim adresem i nie dostrzegłem tam matczynej miłości. Nie chcę kontynuacji akcji i z każdym dniem mam coraz mniejszą ochotę wyciągnąć pierwszy rękę. Tylko siostra dwa razy dzwoniła, żebym się nie zawzinał i pojechał. A nam jak na złość wypadły problemy zdrowotne syna i bieganie cały tydzień po lekarzach. Nie w głowie było zakładanie worka pokutnego i sypanie popiołu na głowę. Wiem, że muszę z rodzicami w zgodzie żyć, ale nie potrafię tego robić z pozycji szmaty to wycierania podłogi, czy też butów. Pewnie nikt nic sensownego nie podsunie, ale chociaż się wyżaliłem. Pozdrawiam. Cz lis 20, 2014 15:54 mareta Dołączył(a): Pt cze 03, 2011 8:17Posty: 2586 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem West. Pojechać trzeba, bo to matka, ale nie dać się sterroryzować. Jedź, ale poczekaj niech emocje najpierw opadną. Lepiej, jak emocje trochę opadną. Wór pokutny zostaw w domu, nie masz za co pokutować. Pamiętaj, najpierw żona i dzieci, potem matka. W tym wszystkim widać, że masz cudowną żonę, skoro tyle znosi. Szwagrowie często- robią tzw niedżwiedzią przysługę. Pozdrawiam. Cz lis 20, 2014 19:55 Maxx Dołączył(a): Wt sty 11, 2011 10:46Posty: 70 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem West1979, rodzicom należy się szacunek, ale to nie znaczy, że masz się dać szantażować, wykorzystywać itp. Dzisiaj jesteś przede wszystkim mężem, ojcem, głową rodziny. Z matką relacje powinny być oparte na partnerskich zasadach o wiele bardziej niż wtedy gdy byłeś dzieckiem. Dopóki matka nie jest zainteresowana wzajemnym szacunkiem, akceptacją, to pewnie problemy o których piszesz będą się tylko piętrzyły, jeśli będziesz się starał jej dogadzać. Przyzwyczaiłeś ją niestety do tego przez lata, ale już chyba czas powiedzieć STOP. Życzę by się relacje z matką poprawiły, ale pamietaj że to za żonę i dzieci jesteś przede wszystkim odpowiedzialny i to jej ślubowałeś wspólne życie i miłość. Szczęść Wam Boże! Cz lis 20, 2014 20:50 mr_fuchs Dołączył(a): Cz maja 12, 2011 15:12Posty: 322 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Nie masz o co mieć wyrzutów sumienia. Niektórzy sami zabiegają o to, by umrzeć w samotności. Z Twojego opisu wynika, że matka to nad wyraz toksyczna osoba, która nie potrafi uznać swojego miejsca. Huknij na nią i nie dyskutuj tylko poinformuj jakie są priorytety : najpierw żona, potem dzieci, potem matka. I tak już do jej śmierci. Cz lis 20, 2014 21:25 ogon__ Dołączył(a): Wt maja 31, 2011 16:27Posty: 331 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Najlepiej by zrobiła jakaś terapia rodzinna u psychologa. Każdy uważa, że jest czysty i niewinny jako dziewica, a tylko inni czepiają się bez powodu i manipulują. Twoje spojrzenie na całość jest naturalne, ale to nie znaczy, że obiektywne. Założę się, że matka i siostra mają się za nieskalane, a to twoje zachowanie jest dla nich problemem. Sądzę, że to już za daleko zaszło, żeby dialog coś pomógł, na takim etapie focha każda rozmowa przeradza się w kretyniczną bitwę na słowa. Tu do rozmowy trzeba koniecznie trzeciej osoby, której sama obecność wyhamuje emocje i pozwoli na poważne podejście do swoich uczuć. Pt lis 21, 2014 8:07 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Żadna terapia w grę raczej nie wchodzi, chyba że jakaś w formie sądu nade mną lub żoną. Z nikim się nie kłóciłem, nikomu nie wygarnąłem prawdy w twarz, bo jakakolwiek próba dyskusji kończyła się histerią ze strony mamy. Więc odpuściłem i nie dyskutowałem, nie oceniałem. Usłyszeć od własnej matki kilkakrotnie, że nie będzie się miało dzieci bo żona bezpłodna, bo umrze na raka, bo jej rodzina jest taka, czy siaka i ile to krzywd już było. Nic na to nie odpowiadałem, tylko słuchałem - przez rok. Najwyżej przerywałem śniadanie i wychodziłem do pracy, słuchając na odchodne wrzask, że nie idzie się ze mną dogadać. Odkąd zakomunikowaliśmy, że się wyprowadzamy szykany w znacznej mierze ustąpiły. Tylko co jakiś czas jakiś foch, ale też ignorowaliśmy. Siostra ze szwagrem rodzicami na starość się nie zajmą, bo ich znam. Siostra też wiecznie pokrzywdzona i prześladowana. Wykorzystują rodziców. Czasem po dwa-trzy razy dziennie rodzice do nich jeżdżą. Szwagier otwarcie wokół się śmieje, że lepiej trzymać emeryta niż krowę. Mówi się, że miłość rodziców do dzieci rośnie wraz z odległością. Może za blisko mieszkamy? Po wyprowadzce rodzice bardzo rzadko nas odwiedzali. Chyba, że musieli. I to tak, żeby odjechać zanim wrócę z pracy. Co innego z siostrą - u niej byli dzień w dzień. Pomagali nie powiem. Siedzieli nam z dzieckiem dwa-trzy dni w tygodniu przez ponad pół roku, jak żonie praca się trafiła. Ta pomoc rodziców polegała na tym, że rano wywoziłem dziecko samochodem do nich i przywoziłem. Nie było tłumaczenia, że ponad półroczne dziecko nie bardzo na 15-20 stopni mrozu wynosić na świeże powietrze z rana. Teściową do domu przywoziłem na pozostałe dni. Ale było, minęło. Arabska logika - jest etat, będzie drugie dziecko, za za nim zwolnienie lekarskie do końca umowy, roczny macierzyński i środki do życia zabezpieczone na najbliższe 3 lata, a potem zobaczymy - do przedszkola się towarzystwo eksmituje. Żona 1 dzień się zastanawiała i zgodnie z planem wszytko poszło. Nie powiem. Pomogli w potrzebie, ale zawsze jakieś ale, jakiś spisek, zawsze ktoś coś, aż przyszedł obecny kryzys. Się piętrzyło, przemilczało dużo, aż wreszcie wybuchło. Pt lis 21, 2014 9:24 Maxx Dołączył(a): Wt sty 11, 2011 10:46Posty: 70 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem West1979 napisał(a):(...)Usłyszeć od własnej matki kilkakrotnie, że nie będzie się miało dzieci bo żona bezpłodna, bo umrze na raka, bo jej rodzina jest taka, czy siaka i ile to krzywd już było. Nic na to nie odpowiadałem, tylko słuchałem - przez rok. Najwyżej przerywałem śniadanie i wychodziłem do pracy, słuchając na odchodne wrzask, że nie idzie się ze mną dogadać. (...)West, a gdzie Ty masz język? Pewnie matka pomyślała, że jej przytakujesz swoim milczeniem, wiec później miej pretensje do siebie. Ludzie dorośli rozmawiają ze soba. Jesteś teraz bardziej mężem i głową swojej rodziny, niż wrażenie, jakbyś jeszcze nie odciął pępowiny z matka. Najwyższy to jak matka sobie układa relacje z córką i jej mężem, to ich sprawa. Pt lis 21, 2014 9:51 Johnny99 Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42Posty: 16048 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Nic ci konkretnego nie doradzę, ale powiem tak - długi czas "siedziałem" w rozwodach i tajemnicą poliszynela jest, jak duży procent z nich ma taki czy inny związek z problemami na linii rodzice-dzieci. Ja akurat miałem wielkie szczęście do rodziców - kiedy wziąłem ślub, mój Tata powiedział mi wprost: "teraz twoja żona powinna być dla ciebie ważniejsza niż my". I widzę, że oboje starają się żyć z nami wedle tej zasady. Czasem to jest trudne, również dla mnie (bo to niekiedy wygląda tak, jakby się odsuwali), ale innego wyjścia nie ma. Ci, których rodzice tego nie rozumieją, lub którzy sami tego nie rozumieją, mają, niestety, trudniej - muszą walczyć. Ale tak samo nie mają wyjścia. Jak to napisano wyżej - musisz odciąć pępowinę. To nie będzie łatwe i bezbolesne dla obydwu stron, ale z drugiej strony nie oznacza przecież zerwania relacji - są większe tragedie w życiu. Trzymam kciuki. _________________I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8) Pt lis 21, 2014 10:05 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Trudno przekreślić wszystko i ot tak się odsunąć. Myślami człowiek pozostaje tam i się martwi bo zostają sami zdani na siebie, ale mama pracowała na to systematycznie. W dłuższej perspektywie nie dadzą sobie rady i będzie jeszcze większa tragedia bo bezradność uznają za upokorzenie. Gadałam z ojcem, żeby trochę jakoś ją hamował, żeby się wypowiedział. Całkowicie ubezwłasnowolniony, nic nie zareagował. Mama całe życie chorowała, całe życie wymagała uwagi. Z perspektywy czasu myślę że problemy z sercem i nadciśnieniem były przez jej histeryczny charakter. Dopiero po wyprowadzce z każdym miesiącem staję na nogi a to już 3 lata na swoim. I coraz większego dystansu nabieram. Gdybyśmy ruszyli z budową, to nie miałbym na dzień dzisiejszy ani żony, ani dzieci, ani domu. To opatrzność Boża, że w porę wybuchła. Staram się być obiektywny i również załagadzać żonę, gdy już ją ponosi. Młodsza, to jeszcze się da. Co do wypowiedzi i dyskusji z matką - nie ma dyskusji. Wszelkie słowo wypowiedziane we własnej obronie to krzyk, płacz, gniew i histeria. Nie ma dyskusji tylko jeszcze bardziej agresywny atak. Filozofia na życie -wrzaskiem wszystko załatwię. Nie było dyskusji, więc przestałem dyskutować, bo to nie miało sensu. Poszliśmy z żoną na przetrwanie, że do wyprowadzki wytrzymamy. A po tym jak zakomunikowałem mamie, że żona jest w ciąży i że za miesiąc kupujemy mieszkanie, to mama stopniała. Już musiałem się wydać, bo nie chciałem, żeby wszystko gdzieś na wsi wypłynęło z innego źródła. Jeszcze zamętu narobiła, próbując nam załatwić konkurencję do przetargu (co mogłoby podnieść koszty) i skłócając nas z naszymi wieloletnimi znajomymi, ale dalej już poszło wszystko po naszej myśli. Pt lis 21, 2014 10:32 Anonim (konto usunięte) Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Trzeba ustalić priorytet. W mojej ocenie małżeństwo i dzieci są człowiek pozostaje tam i się martwi bo zostają sami zdani na siebie, ale mama pracowała na to systematycznie. W dłuższej perspektywie nie dadzą sobie rady i będzie jeszcze większa tragedia bo bezradność uznają za sprawa, że się martwisz bo to w końcu rodzice są, ale z całego opisu wynika że mama ma jeszcze energii za dwoje, tylko niewłaściwie ją użytkuje więc może się okazać, że postawiona przed koniecznością przekieruje ją we właściwym kierunku. Tydzień się nie kontaktowałeś i już masz wyrzuty sumienia... oj, ja bym posłuchała Johnny'ego z tą nie martw się na zapas, postawienie wyraźnych granic nie musi oznaczać i normalnie nie oznacza zerwania mogą potrzebować po prostu więcej czasu, aby przyzwyczaić się do myśli, że już nie kontrolują Twojego życia a Ty teraz jesteś głową nowej rodziny. Pt lis 21, 2014 10:53 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Też jestem rozeźlony, bo zaatakowała w sferze zawodowej. Była nie do powstrzymania i nic nie dało rady przetłumaczyć. Mam ugruntowaną pozycję zawodową i raczej nie powinna była zaszkodzić, ale pozostałby niesmak i wstyd, gdyby zwyzywała szefa i mu się odgrażała. Ludzi się szanuje, zwłaszcza tych od których jesteśmy w dość dużym stopniu zależni ))). Gdy będę chciał zmienić pracę, to ja o tym zadecyduję, a nie za mnie jakieś żywioły. To był cios poniżej pasa i przelało czarę goryczy. Jakąś nadzieję mi to odebrało i coś pękło. Siostra dzwoniła i upominała, żebym się nie zawzinał, bo nie tylko mama tam w domu została, ale też i tata. Nie odpowiedziałem, że u mnie w domu pozostało dwoje wnuków, bo wydawało mi się to oczywiste. Żonie teraz nic nie krzyczała, to gdyby miała wolę to przyjechałaby w odwiedziny pod moją nieobecność. Może nas na przetrwanie wzięła? Tylko we mnie narasta z każdym dniem jakaś niechęć i tego się boję-że z biegiem czasu nie będę potrafił pokonać pewnych barier. Pt lis 21, 2014 11:17 Kael Dołączył(a): Śr kwi 04, 2012 15:51Posty: 15038 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Ciekawe, ze szale goryczy przelal u ciebie cios w prace zawodowa a nie w zone i rodzine.... Zastanow sie nad swoimi poza tym stosujesz typowa dla wielu mezczyzn (popatrz na wlasnego ojca) strusia nie wystarczy milczec. Masz na spokojnie pojsc do rodzicow, najlepiej bez zony (bo po co ona ma tej histerii tesciowej wysluchiwac) i powiedziec, nie zwazajac na wrzaski i szlochy matki, ze to twoja zona i dzieci sa dla ciebie najwazniejsze. Rodzicom pomocy nie odmowisz, ale nie bedziesz na ich kazde zawolanie i kazda fanaberie. I choc do ojca do dotrze i kiedys zonie przetlumaczy. albo i nie. Ale to on trzydziesci pare lat unikal konfliktow i pozwalal zonie nie tylko sobie kolki na glowie ciosac ale i za niego konflikty zalatwiac. To nie jest wzor meza, ale niestety taki sie tobie twoje dzieci (szczegolnie syn) tego unikania porzadnego rozwiazywania konfliktow nie przejal od dziadka, czyli (obecnie) od ciebie musisz dac mu przyklad jak rozwiazuje sie trudne sprawy. Na pewno nie przeczekujac. Pt lis 21, 2014 11:40 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem Kael - trochę chaotyczne, ale snuję wnioski. Uderzenie w sferę zawodową, to uderzenie zarówno we mnie jak i w moją żonę. Aktualnie moja praca to nasze jedyne źródło dochodów, więc trzeba je szanować i pielęgnować (plus jakieś tam drobne oszczędności i kredyt). Nawet na zmianę nie bardzo w chwili obecnej mogę sobie pozwolić. Sugerujesz, że mam pojechać pierwszy do matki i próbować krzyczeć głośniej niż ona?Według mnie, jeżeli rozmowa nie pomaga, to krzyk tym bardziej, bo emocje wszystko zagłuszą. Co do żony -broniłem jej. Na każde oszczerstwo wypowiadane 3- 4 raz z rzędu odpowiadałem - nie, to nie jest prawda, nie masz prawa tak jej oceniać, ale to wywoływało jeszcze brutalniejszy atak. Więc się wyprowadziliśmy-to była moja obrona żony przed moją matką. Za mało? A mieliśmy w planach budowę i kupiliśmy wcześniej działkę. Żonie szkoda było bardzo, że nasze ambitne plany odwleką się 10-15 lat, ale też wyjścia nie rozdarty, bo matka zaczyna nienawidzić i mnie i żonę, za to że ja odszedłem od matki i zacząłem żyć własnym życiem. Żona winna, bo mnie odciągnęła. Zapytałem kiedyś mamy, podczas jednego z jej monologów- Czy ja nie mam prawa mieć dzieci?, żony?, własnego życia? Co ja takiego uczyniłem, że to wszystko co próbuję robić, jest złe? - w odpowiedzi wrzask i tyle z dyskusji. To pojechałem do pracy nic nie mówiąc więcej. Pt lis 21, 2014 11:58 Kael Dołączył(a): Śr kwi 04, 2012 15:51Posty: 15038 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem To nie umiesz po prostu powiedziec swojego normalnie? W domu albo krzyczeliscie wszyscy albo milczeliscie? Najwyzsza pora zaczac zachowywac sie jak normalny masz sie pytac matki, co ci wolno a co nie. Do niej - jak widac - od lat zadne argumenty nie trafiaja. To jest nieszczesliwa osoba, ktora zyje tylko emocjami. Ale ona ma wlasnego meza, ktory ma o nia sie troszczyc i jej to kiedys nie sa jej wlasnoscia i jak pewnie juz slyszales: "Dlatego opusci czlowiek ojca i matke i zlaczy sie ze swoja zona i beda oboje jednym cialem. A tak nie sa juz dwoje, lecz jedno cialo".Dlatego masz rodzicow odwiedzac, patrzec, czy nie potrzebuja pomocy, ale w zarodku ucinac awantury o twoje zycie. W ostatecznosci wychodzac. I to nie ty jestes winny tej sytuacji, wiec nie musisz czuc sie osoby, takie jak twoja matka, ktore mistrzowsko potrafia manipulowac calym otoczeniem, zeby osiagnac co chca. Wszyscy dookola czuja sie winni i szukaja sposobow na rozwiazanie konfliktow, a osoba, ktora je tworzy ... nic nie robi, bo nikt nigdy jej do tego nie przy tym gleboko nieszczesliwa - owszem. Ale to nie uleganie jej fanaberiom jest sposobem pomocy dla niej. Pt lis 21, 2014 12:13 West1979 Dołączył(a): Cz lis 20, 2014 14:49Posty: 128 Re: Konflikt rodzice-dzieci i ich rodziny. Odwieczny problem To prawda. Manipuluje wszystkimi wokół i jakiego by zamętu nie narobiła to zawsze na koniec stawia się w roli ofiary, a jej ofiara zostaje przefarbowana na agresora. W tym roku ja stałem się celem jej ostatecznego ataku. Mimo usilnych prób normalizacji po wyprowadzce napięcie też narastało. Sama żona namawiała do zgody i zapomnienia, ale przy każdym zgrzycie przypominało się te 1,5 roku "sielanki" u rodziców - dalsze 0,5 roku było już w miarę. To było z jej strony duże poświęcenie i to uznaję, bo sama w niedzielę do nich mnie ciągnęła. Cały proces pojednania, współpracy i normalizacji nadzorował uczynny szwagier i moja wiecznie bezradna siostra. Potrafili zawsze mamę pocieszyć, doradzić, ocenić, zasugerować. Podczas, gdy się o coś spiąłem z żoną przy niedzielnym obiedzie u rodziców, co guzik go powinno obchodzić, to szwagier potrafił stanąć po odpowiedniej stronie konfliktu i odpowiednio nim dalej pokierować - też ma talent do eskalacji. A to nas na podwórku samochodem zastawił, a to coś skomentował. Siostra zawsze się tylko uśmiechała i nic nie mówiła. Śmiali się do nas co niektórzy i komentowali, bo publicznie potrafił się na nasz temat udzielić, nawet przy nas-w żartach, ale nam trochę z rodziny opowiadali. Średnio żona i szwagier za sobą przepadają, ale w myśl dobra ogółu, powszechnej miłości i dobrobytu ustępowaliśmy, albo zabierałem rodzinę gdy już się najeżyli na siebie jak koty. Przy tym siostrze i jej mężowi nie wolno nic powiedzieć, żeby nie urazić. Tak teraz i w moim przypadku. Na pewno ułożyli jedyną prawdziwą historię, ją zatwierdzili i się teraz pocieszają. Pt lis 21, 2014 12:57 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
W warszawskim show-biznesie znów zawrzało. Plotkuje się, że Zbigniew Zamachowski (48 l.) wdał się w romans z reżyserką i aktorką Agnieszką Glińską (41 l.). Mówi się nawet, że odszedł od żony i czwórki dzieci. Tymczasem aktor temu zaprzecza i nic sobie nie robi z plotek. Wczorajsze popołudnie jak gdyby nigdy nic spędzał w swoim podwarszawskim domu. - To głupota! Nie odszedłem od żony - powiedział "Super Expressowi" Zbigniew Zamachowski. - Nie będę komentował tych plotek. Niech te rewelacje toczą się swoim torem - dodał spokojnie. A toczą się, toczą... Od kilku miesięcy w środowisku teatralnym mówi się, że Glińska i Zamachowski mają się ku sobie. I że ich miłość wybuchła w pracy na deskach Teatru Narodowego. Plotki podsycał fakt, że ceniona reżyser teatralna dała Zamachowskiemu główną rolę w reżyserowanym przez nią spektaklu "Lekkomyślna siostra". Glińska sama zagrała niewierną żonę, która po przygodzie z kochankiem postanawia wrócić do męża. Próby trwały miesiącami, w lutym 2009 roku była premiera. Oboje mieli więc okazję, by zbliżyć się do siebie. - Kiedy patrzę Agnieszce w oczy, a mam ku temu wielokrotnie sposobność, od razu zapominam tekst - tak aktor zwierzał się w jednym z dzienników tuż przed premierą spektaklu. Takie wyznanie jeszcze bardziej podsyciło plotki. A było one tym bardziej pikantne, że w sztuce grał też partner Glińskiej, Krzysztof Stelmaszyk (50 l.). Aktor znany z serialu "39 i pół" kilka lat temu dla zdolnej pani reżyser porzucił żonę i dwójkę dzieci. Teraz mówi się, że spotkała go za to kara i sam został porzucony. Na pocieszenie Glińska miała mu zostawić ich wspólną córkę, Janinę (7 l.). - Nie będę tego komentował - powiedział Krzysztof Stelmaszyk i wyłączył telefon, jak gdyby miał już dość szumu wokół jego rodziny. A trochę się tego nazbierało. Nazwisko Glińskiej łączono z Borysem Szycem (31 l.) i Łukaszem Garlickim (32 l.). Z obydwoma spotkała się na planie reżyserowanych przez siebie spektakli. Z pierwszym w sztuce "Bambini di Praga", z drugim w "Opowieściach Lasku Wiedeńskiego". Teraz jej kolejną zdobyczą miałby być Zbigniew Zamachowski. Ale aż trudno uwierzyć, że aktor, który z żoną, aktorką Aleksandrą Justą (40 l.), ma czwórkę dzieci - Bronisławę (7 l.), Tadeusza (9 l.), Antoniego (12 l.) i Marię (14 l.) - wykazał się taką lekkomyślnością. Przecież zawsze marzył o dużej szczęśliwej rodzinie. By zrealizować swoje pragnienia, rozwiódł się nawet ze swoją pierwszą żoną Anną Komornicką, która mieszka teraz z piosenkarką Magdą Femme (38 l.), pierwszą żoną Michała Wiśniewskiego. Ale przecież życie pisze przeróżne scenariusze.
- Od ślubu córki dołączają do nas na Wielkanoc obie byłe żony Andrzeja ze swoimi obecnymi partnerami, mój były mąż ze swoją obecną żoną i rodzice i rodzeństwo z małżonkami mojego zięcia - śmieje się Marta. A potem wymienia kolejne dzieci i ich byłych. W sumie 30 osób. Taki 123RFZ miłości do córkiMarta to 58-letnia adwokatka. Gdy poznała Andrzeja, była rozwiedzioną mamą dwóch prawie dorosłych córek (18 i 19 lat). On, także prawnik, miał za sobą dwa małżeństwa, a z każdego z nich dziecko - dwóch synów, wtedy już też prawie dorosłych (17 i 20 lat). - Zakochaliśmy się w sobie na zabój - wspomina Bardzo chcieliśmy mieć wspólnego potomka, mimo że ja byłam już po czterdziestce, a Andrzej nawet po pięćdziesiątce. Chcieć to znaczy móc - urodziła się Matylda. Wtedy moje obje starsze córki studiowały już za granicą, jeden z synów Andrzeja także, więc pod opieką mieliśmy tylko jednego malucha. I pewnie żylibyśmy tak w rozproszeniu, gdyby nie ślub mojej starszej córki, która bardzo chciała, żebyśmy oboje z jej ojcem brali udział we wszystkich uroczystościach. Nie było to łatwe, bo rozstaliśmy się w potwornym konflikcie, z ogromnymi wzajemnymi było rady. Kocham moją córkę, więc zadzwoniłam do Stefana pierwszy raz po 10 latach i poprosiłam o spotkanie. Zgodził się natychmiast. Bardzo się tego bałam, ale to była jedna z najlepszych moich życiowych decyzji. Rzeczowo i na spokojnie wyjaśniliśmy sobie oboje, że nie mamy już wzajemnych pretensji, że oboje byliśmy winni rozpadu naszego małżeństwa, a teraz jesteśmy w nowych, a właściwie już starych związkach - dodaje Marta ze śmiechem. - Zakopaliśmy topór wojenny i na dodatek przypomnieliśmy sobie, jak bardzo się kiedyś i Stefan nie tylko wzięli udział w ślubie i weselu córki, który pomogli jej zorganizować, ale także zainicjowali wielkie świąteczne spotkania patchworkowej rodziny. - W Wielkanoc po południu wszyscy zjeżdżają do nas, bo mamy największe mieszkanie - opowiada To znaczy wiadomo, że jesteśmy my, i nasze dzieci, ale od ślubu córki dołączają do nas obie byłe żony Andrzeja ze swoimi obecnymi partnerami, mój były mąż ze swoją obecną żoną i rodzice i rodzeństwo z małżonkami mojego zięcia. Do tego zawsze wpadają wszystkie nasze dzieci, nawet partnerek i partnerów naszych byłych mężów i żon. Tak, tak, wiem, trudno się w tym połapać, ale generalnie zazwyczaj jest u nas 25-30 osób. Każdy przywozi coś dobrego, parzymy najlepszą na świecie kawę, otwieramy kilka butelek wina i gadamy. Potrafimy tak świętować godzinami. Jak to możliwe? Wszyscy jesteśmy już bardzo dojrzali, żeby nie powiedzieć starzy - mówi Teraz wiem, że szkoda życia na kłótnie, konflikty, wzajemne pretensje sprzed 30 laty. Dzięki temu, że my, starzy, umieliśmy schować nasze przeszłe urazy, dogadać się i zapomnieć, nasze dzieci mają fajna dużą i co najmniej lubiąca się i szanującą rodzinę. Oczywiście na co dzień żyjemy każdy swoim życiem, nie spotykamy się tak często, ot, dwa, trzy razy w roku. Ale mam wrażenie, że wszyscy to lubią - podsumowuje po 25 latachSą jednak rodziny, które nie umieją ułożyć sobie wzajemnych relacji tak, by patchworkowa rodzina dobrze funkcjonowała, a wszyscy jej członkowie czuli się w niej najlepiej jak się da. Krystyna rozwiodła się ze swoim mężem 25 lat temu - "bo pił i hulał". Nie umie się z tym pogodzić i nie chce zaakceptować jego nowej, młodszej partnerki. - To on doprowadził nasze małżeństwo do ruiny, bo zamiast siedzieć w domu, uwielbiał grę na wyścigach, pijackie wypady nad morze i hulaszczy tryb życia - opowiada 59-letnia że jej mąż utrzymywał rodzinę i zawsze o nią materialnie dbał, jednak zamiłowanie do zabawy było dla niej nie do zaakceptowania. Podobnie jak jego obecność na ślubie ich wspólnej córki w towarzystwie nowej partnerki. Krystyna odmówiła siedzenia przy jednym stole z kobietą, nie chciała pozować do wspólnego rodzinnego zdjęcia, robiła córce wyrzuty doprowadzając ją i siebie do Prosiłam, żeby przyszedł sam, a on musiał przyprowadzić tą wstrętną babę - Krystyna pomstuje na byłego męża. - Ja z nikim się nie związałam, więc oczekiwałabym, że on też zachowa się zdania jest Marian, który uważa, że 25 lat po rozwodzie jego była żona mogłaby już dać spokój scenom zazdrości i przestać robić mu wyrzuty. Zwłaszcza, że z nową partnerką związał się niedawno. Nie rozumie też, dlaczego żona czuję tak ogromną niechęć do jego obecnej towarzyszki życia, skoro w ogóle jej nie twierdzi psycholożka i psychoterapeutka Agnieszka Paczkowska, nieumiejętność emocjonalnego zamknięcia zakończonej relacji może przez wiele lat być źródłem cierpienia, wzajemnych pretensji, nieustającego żalu. - Taki brak ostatecznego wyjścia ze związku i rozdrapywanie ran przynosi straty nie tylko osobie, która to robi, ale także całej rodzinie, dzieciom, obecnemu partnerowi, jeśli taki jest - uważa partnerka jak płachta na bykaKonflikty, które pojawiają się przy rozstaniach partnerów, odbijają się najczęściej na dzieciach. Nie inaczej było przy rozwodzie Maksymiliana i Anety. Jak twierdzi Maks, 43-letni bankowiec, ich małżeństwo od dawna kulało, więź emocjonalna była wspomnieniem, podobnie jak czułość i seks. - Prowadziliśmy wspólne gospodarstwo i wychowywaliśmy dwie córki - Jednak nie chciałem tak żyć i odszedłem od żony. Rozstanie przebiegło dramatycznie, ona nie chciała tego zaakceptować, atakowała mnie słownie i fizycznie. Zapytana, czy robi to z miłości, odpowiedziała, że zepsułem jej wygodne życie. Po 8 miesiącach poznałem kobietę, która też była po rozwodzie, samotnie wychowywała syna. Po jakimś czasie zamieszkaliśmy razem. To zadziałało na moją byłą żonę jak płachta na byka - partnerka wyzywała już nie tylko męża, ale też jego nową partnerkę od dziwek i szmat, mimo że jest pedagogiem. Buntowała dziewczynki, nie pozwalała im jeździć z ojcem na wakacje, a jak już jechały i dobrze się bawiły, to musiały oszukiwać matkę, że było im źle, bo nie chciały jej sprawić przykrości. - Tymczasem relacje mojej nowej partnerki z jej byłym mężem i jego nową partnerką były serdeczne, niemal przyjacielskie. Bardzo zazdrościłem im tego, że umieją się tak dobrze porozumieć - dodaje Ogromny wpływ na dalsze życie, zwłaszcza w rodzinie patchworkowej ma to, w jakim stanie ludzie wychodzą z zakończonych związków, to, czy umieją ze sobą rozmawiać - mówi Agnieszka Paczkowska. - Bo jeśli pretensje o różne rzeczy z przeszłości cały czas są w powietrzu, to nie ma przestrzeni na porozumienie i dogadywanie się. Zazwyczaj w takiej sytuacji najbardziej cierpią dzieci, które są między młotem a kowadłem, często znajdują się w sytuacji nierozwiązywalnej. Bo jak jednocześnie dzieci mają dobrze bawić się z ojcem i jego nową partnerką, skoro wiedzą, że matka jest o to zazdrosna i sprawia jej to przykrość, choć obiektywnie jej dzieci niczego złego nie robią?PatchworkDane statystyczne są nieubłagane - liczba rozwodów w Polsce rośnie. Co prawda w 2017 r. roku zawarto blisko 193 tys. małżeństw, jednak sądy w tym samym czasie orzekły ponad 65 tys. rozwodów. I jest to tendencja wzrostowa. Warto pamiętać, że statystyki nie uwzględniają związków nieformalnych, w których żyje wiele osób i w których także rodzą się drugiej strony, jak wynika z badań CBOS, przeprowadzanych w 2017 r. tym, co dla Polaków decyduje o sensie życia, najczęściej jest rodzina - tak zadeklarowała ponad połowa, bo 54 proc. z nas. Nic więc dziwnego, że ci, który jeszcze niedawno byli samotnymi rozwodnikami wchodzą w nowe relacje i tworzą nowe rodziny, które często niosą ze sobą bagaż przeszłości: dzieci z poprzednich związków, rodziców, byłych teściów i obecnych dziadków, przyjaciół, kredyty i wspólny z byłym małżonkiem USA taką rodzinę zaczęto nazywać blended family, a u nas rodziną patchworkową, czyli zrekonstruowaną lub jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
fot. Adobe Stock Siedziałem za kierownicą samochodu i smutnym, nieobecnym wzrokiem gapiłem się w dal. Przede mną i za mną stały rzędy unieruchomionych porannym korkiem aut. Nie to mnie jednak martwiło. Na pierwszy rzut oka byłem człowiekiem sukcesu. W sile wieku, na dobrej posadzie, niezależny finansowo i emocjonalnie. Wciąż jeszcze przystojny, zadbany, w świetnej formie. Mogłem korzystać z życia pełnymi garściami. I to robiłem! Zaledwie dziś rano, zanim włożyłem garnitur i chwyciłem służbowy laptop, pożegnałem w progu swojego mieszkania długonogą i 20 lat młodszą dziewczynę. Kolejna niezobowiązująca znajomość, jeszcze jedno ponętne ciało do kolekcji. Takie właśnie było moje życie. Szybkie, nasycone przyjemnościami, nieprzewidywalne. W każdej chwili mogłem zmienić plany na weekend, dowolnego dnia umówić się do knajpy. Byłem wolny i niezależny. Nic mnie już nie ograniczało – ani rodzina, żona, dzieci czy jakieś domowe obowiązki. Do licha! Przecież właśnie tego od dawna chciałem! Czemu więc teraz czułem się zagubiony i po prostu przygnębiony? Zrozumiałem swój błąd Pamiętam, że podobny smutek, choć sto razy mniejszy dopadł mnie, kiedy sprzedawałem swój ulubiony samochód. Auto było wygodne, szybkie i dobrze wyposażone. Świetnie się w nim czułem. Ale po trzech latach producent wprowadził już nowy model. Mój wóz, choć niezawodny i luksusowy, stał się nagle przestarzały. Znajomi pytali: „Staszek, kiedy wreszcie wymienisz go na nowy? Tamten ma 10 koni mechanicznych pod maską więcej i nowszej generacji tempomat”. Głupia sprawa, ale mniej więcej tak samo było z moim małżeństwem. Znaliśmy się z Jolą jak łyse konie, rozumieliśmy bez słów. Odchowaliśmy dwójkę dziś już dorosłych dzieci – Maciek kończył politechnikę, Iga była na stażu w USA. Spłaciliśmy niejeden kredyt, wyszliśmy cało z niejednej życiowej burzy. Byłoby oczywiście uproszczeniem powiedzieć, że nagle zapragnąłem wymienić ją na „nowszy model”. Albo że uległem podszeptom kolegów kuszących niedostępnymi dla żonatych urokami życia. Ale coś było na rzeczy. Z roku na rok czułem się coraz bardziej znudzony, przytłoczony monotonią codziennej rutyny i niedoceniany. Zacząłem się zastanawiać, czy warto trwać w związku, którego najlepszy czas przeminął kilkanaście lat temu? Jaki ma sens godzenie się na setki drobnych, ale uwierających jak piasek w bucie, kompromisów? Czy nie szkoda czasu na naprawianie drobnych usterek i zgrzytów? Przecież w dzisiejszych czasach nikt nie zawraca sobie głowy reperowaniem szwankującego telewizora, pralki, komputera. Teraz się takie rzeczy wyrzuca i na ich miejsce kupuje nowe. W końcu postąpiłem tak i z naszym małżeństwem. Zamiast łatać i scalać, po prostu wyrzuciłem je na śmietnik. Jola najpierw płakała, ale potem przystała na rozwód. Wyprowadziłem się do wynajętego mieszkania, kupiłem młodzieżowe ciuchy, częściej biegałem do fryzjera. Żyłem aktywnie, wymyśliłem sobie nawet modną pasję, angażowałem się w nietrwałe relacje z kobietami. I... czułem się jak król Lear obsadzony w roli Romea. Cholera, nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, nie da się przeżyć powtórnie szaleństwa młodości. Ani się obejrzałem, jak zacząłem rozdzierająco tęsknić za poprzednim życiem. Za dobrymi relacjami z dziećmi, które zniszczyłem, za Jolą, którą tak boleśnie zraniłem... Pozostało mi tylko jedno Rząd samochodów wciąż stał bez ruchu, ale ja nagle poczułem, że ani chwili dłużej nie chcę posuwać się z prądem. Skręciłem kierownicę, dodałem gazu i ryjąc kołami murawę rozdzielającą dwa pasma ulicy wykręciłem w stronę dawnego domu. Jola wychodziła zawsze później ode mnie do pracy, wiedziałem więc, że jeszcze zdążę ją spotkać, a nawet kupić po drodze kwiaty. Czy zechce dać mi drugą szansę? Nie miałem pojęcia. Wiedziałem natomiast jedno. Padnę jej do nóg i będę błagał o wybaczenie. Bez niej moje życie nie ma sensu. Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Czekaliśmy na dziecko 12 lat. Syn urodził się 10 tygodni wcześniej z poważną wadą serca. Dlaczego los tak mnie pokarał?”„Moja żona zmarła przy porodzie. Ja nie byłem gotowy zostać samotnym ojcem i po prostu oddałem córkę do adopcji”„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”
odszedłem od żony i dzieci